czwartek, 31 lipca 2014

O Srebrzystym miało być...

Miało być o Srebrzystym, czyli o kocie, który prawie że zadomowił się


Nazwałam go Tewildo, podjadał, potem nawet dał się pogłaskać, chociaż z Dorim Złocistym nie lubili się...


A panie kotki  czyli mama Kokuś:


Czarnulka Nori:


I najmniejsza Fili:


też go nie lubiły. Czmychały na jego widok. Jakoś przetrwaliśmy zimę i wiosnę. Od jakiegoś czasu go nie widują. Może znalazł swój dom. Pojawia się za to Kili zwany Chudopiszczem, ale nie mam jego fotografii. Sytuacja się powtarza, nie znajduje sympatii u moich kotek, panowie się tłuką. Nie próbuję już go głaskać , jedynie napełniam miskę przy okienku w piwnicy. Chudopiszcz zrobił się wybredny. Do tej pory zjadał to co moje kotki zostawiły, teraz potrafi długo czekać pod okienkiem aż coś dobrego wpadnie do miski.
Na razie mam tylko zdjęcie jak pies czyli Warka próbuje przez to okienko wcisnąć się do piwnicy ze strachu przed burzą


I trzeba było ją wpuścić do domu aby w kracie się nie udusiła:


Jest jeszcze jeden pies, znajda Łatek Łaciaty, z arystokratycznymi manierami, który dotąd grzecznie spał w stodole aż nagle wchodzę do pokoju a tu nasz książę:


To by było na tyle o zwierzątkach - no może jeszcze jedno - gdy kotki wędrują gdzieś w poszukiwaniu mocnych wrażeń albo świeżego kąska, ta mnie nie opuszcza, wierna