poniedziałek, 23 marca 2015

Grypa mnie zmogła

Grypa dopadła mnie cichaczem, zmogła tak, że padłam jak gdzieś to mówią: "sznitka na asfalt". Dieta niby też padła, chociaż nie dała za wygraną ponieważ całkowicie opuścił mnie apetyt. Nawet na marchewkową zupę, a może przede wszystkim.
Na stronie dr Dąbrowskiej można znaleźć dodatkowe informacje odnośnie stosowania tej diety lub przeciwwskazań:

Przeciwwskazania do diety warzywno – owocowej

Głównym przeciwwskazaniem jest trudny do opanowania lęk przed dietą, który wyzwala w organizmie reakcje stresowe, które uniemożliwiają włączenie się własnych samoleczących mechanizmów.
Innym przeciwwskazaniem do diety  jest stosowanie leków hamujących układ immunologiczny takich jak na przykład hormony sterydowe czy cytostatyki, również posterydowa lub autoagresyjna niedoczynność nadnerczy (choroba Adisona).
Innym przeciwwskazaniem są choroby wyniszczające jak krańcowa niewydolność narządów, choroba nowotworowa w stadium zaawanowanym, stany związane ze wzmożonym metabolizmem jak nadczynność tarczycy, okres ciąży, karmienia, u małych dzieci, u dziewcząt w okresie dojrzewania. Dieta jest przeciwwskazana w przypadku transplantacji narządów np. nerek i w ciężkich depresjach.


odkryłam niedawno wzmiankę o dobrodziejstwach stosowania czarnuszki. Najwięcej pisze się o oleju, ale ja mam tylko nasionka, które dodatkowo zmieliłam w młynku do kawy. 
Aby się nie rozpisywać zapiszę sobie tu tylko linki do stron na których doczytuję potrzebne mi informacje:




czwartek, 12 marca 2015

Inspiracje, motywacje i co z tego wynika?

Błąkam się po "opłotkach i miedzach" blogowo - fejsbukowych, zbieram różne wiadomości szczególnie dotyczące kuracji ziołowych oraz dzikiej żywności.
Główną motywacją jest to, że potrzebne zdrowie niedomaga a na odludziu nie jest łatwo o lekarską pomoc. Kto by tam chciał po lekarzach się włóczyć, gdy oni też ludzie i też niedomagają i nie zawsze potrafią sobie pomóc.
Jest jeszcze sprawa kosztów - dlatego szukam leków i pożywienia w lesie i na polu. Tu teren ubogi, jeszcze gospodarka PGR-owska zubożyła okolice. Tu niedaleko były normalne łąki. Teraz ich nie ma. Ugory, Holender uprawia dalie...
Motywacją do podjęcia diety owocowo - warzywnej jest ból ręki, który przeszkadza i nie powinno go być, gdy trzeba rąbać drzewo, kopać w ogrodzie czy przedzierać się przez zarośla w lesie. Trzeba jeździć na rowerze i wytrzymywać ziąb.
Ostatnio zrobiłam się nadwrażliwa na zimno - nawet otwarcie lodówki bolało... Dawniej chodziłam z odkrytą głową lub wybiegałam z rozpiętą kurtką - teraz kilkakrotnie owijałam szyję szalikiem i bolało, nie gardło, skóra i mięśnie pod skórą. Dziwne, niepokojąco podejrzane. Podejrzane o sprawy związane z tarczycą... Leczyłam się w Krakowie... Od kiedy nie zażywam już żadnych leków? Prawie rok.
Dlatego potrzebna jest mi ta dieta pani dr Dąbrowskiej. Piszę to aby sobie umotywować ten wybór i pomóc sobie wytrwać
Kiedyś błąkając się po blogach napotkałam stronę: Pani Swojego Czasu
brzmi to ciekawie. Znalazłam tam pewien sposób do motywowania się by podjąć jakieś wezwanie. Ale nie przeczytałam jeszcze dokładnie z powodu niestabilności internetu: przeczytanie wiadomości i przegląd interesujących mnie stron ( jeśli nie ogarnie mnie "gadulstwo" w komentarzach ) powinno mi zając 15 minut, a zajmuje prawie godzinę. Tak działa mój internet i komputer - mówią: "jaki pan taki kram" Powolność i brak zorganizowania.
Przyznać muszę, że ostatnio bardziej się męczę i więcej muszę odpoczywać ale nie wiem czy musi to być powiązane z gapieniem się w ekran komputera?
Jeśli chodzi o dietę to każdego dnia ( przy współudziale mojej siostry Asi ) popełniam mniejsze lub większe przestępstwo dietetyczne.

Cytat ze strony: Dzielne Niewiasty


2. Co można jeść/pić podczas diety?

* Warzywa niskoskrobiowe: 
- korzeniowe - marchew, buraki, seler, pietruszka, rzodkiew;
- kapustne - kapusta, kalafior, brokuł;
- cebulowe - cebula, por, czosnek;
- dyniowate - dynia, kabaczek, ogórki;
- psiankowate - pomidor, papryka;
- liściaste - sałata, natka pietruszki, zioła.

* Owoce niskocukrowe: 
- jabłka, grejpfruty, cytryny, nieduże ilości jagód, ewentualnie czarna i czerwona porzeczka, melon, arbuz, pomarańcza.

Warzywa i owoce można jeść na surowo, w postaci surówek, zup warzywnych przyprawianych ziołami, warzyw duszonych, pieczonych, kiszonych.
Oczywiście najcenniejsze są warzywa i owoce surowe, gdyż posiadają najwięcej aktywnych enzymów, biokatalizatorów, antyoksydantów (np. polifenoli, likopenu, witaminy C, E, beta karotenu, oraz chlorofilu), mikroelementów i błonnika.
W sytuacji, gdy pojawią się dolegliwości ze względu na spożywanie dużej ilości pokarmów surowych (np. bóle brzucha, wzdęcia) zaleca się dietę sokową lub gotowaną (szczegóły na stronie Dr Dąbrowskiej - tutaj).

* Napoje:
- woda,
- soki z powyższych owoców i warzyw,
- soki z domieszką zielonych pędów roślin:  natki pietruszki, selera naciowego, botwiny, mniszka, pokrzywa, szczawiu, szpinaku, brokuł, kapusty, sałaty, kiełków lucerny, trawy z pszenicy (szczególnie cenne, ponieważ zielone części roślin są znacznie bogatszym źródłem bioaktywnych składników niż korzenie - zawierają chlorofil oraz aktywne enzymy, które oczyszczają i odtruwają organizm, ułatwiają trawienie, odkwaszają, dostarczają tlenu, energii, witamin i minerałów w najlepiej przyswajalnej postaci).
- kompoty bez cukru,
- wywary z warzyw,
- herbaty (mięta, róża, melisa, owocowa, koper, itp).

* Należy także przebywać dużo na świeżym powietrzu, spacerować, biegać, pływać, etc...


3. Czego nie można?

W czasie kuracji nie należy spożywać żadnych innych pokarmów jak np. chleba i ziaren zbóż (bogate w skrobie i białko), kasz, oleju, roślin strączkowych (bogate w białko), orzechów (bogate w tłuszcze i białko), owoców wysokocukrowych (banany, gruszki, śliwki). Nie należy także pić kawy, mocnej herbaty, alkoholu oraz palić papierosów. 

Opowiadałam  mojej siostrze Oli, że nie przestrzegam diety ponieważ jem biały chleb, który kupuję aby Asia ze mną jadła. Ola jak to Ola powiedziała abym upiekła sobie chleb. Drożdży to też nie powinnam chyba... Ola na drugi dzień przywiozła mi zakwas na chleb - nigdy nie miałam z tym do czynienia... Zapytałam: co się z tym zakwasem robi? Odpowiedziała: - dokarmia się go. 
Czy nie dość, że dokarmiam koty, psa, ptaki to jeszcze mam dokarmiać zakwas????

Dalszy ciąg z tamtej strony Niewiast:

5. Jak wygląda jadłospis w Radawie?

Podam tu kilka propozycji jadłospisu z Radawy, bo ten testowałam przez dwa tygodnie. 
W książkach Ciało i ducha ratować żywieniem Ewy Dąbrowskiej 
oraz Dieta owocowo-warzywna oraz makrobiotyczna stosowana w domu Ojca Pio w Radawie, znajdują się dokładne zestawy na dwutygodniową kurację.

W Radawie wyglądało to następująco:
* na śniadanie najpierw wypijało się sok (ok. 8:30), następnie barszcz czerwony (ok. 9:00) i po kolei: dwa rodzaje surówek, warzywa gotowane, owoc;
* na obiad kolejność była podobna: kompot (ok. 12:30), następnie (ok. 13:00) dwa rodzaje surówek, warzywa gotowane, zupa, owoc;
* na kolację: sok (ok. 16:30) i kolejno (od. ok. 17:00) dwa rodzaje surówek, warzywa gotowane, owoc.

Wyobraża sobie to ktoś? Trzy razy dziennie po 2 rodzaje surówek? Musiałabym mieć po worku każdego rodzaju warzyw czy owoców i przez prawie cały dzień siekać lub przecierać... Nic dziwnego, że te turnusy tego rodzaju należą do dość drogich, ale wygoda gdy podają gotowe, ślicznie przyrządzone surówki pod gębę.
Dlatego planuję jeden rodzaj surówki ( najlepiej kiszona kapusta ) na dwa dni i jedna zupa oraz kilka jabłek na dodatek.
Czekam na wiosnę, zieloną i soczystą. Wtedy można wyjść do lasu czy ogródka i paść się na trawce czy krzaczkach. 
Jeszcze pokrzywa nie urosła, jeszcze brzoza nie rozwija pąków a już Poszukiwacze Roślin ogłaszają kolejną akcję 



Zdjęcie stąd: Piękno jadalne


sobota, 7 marca 2015

Wyniki oczywiście badań

To było w czwartek. Pojechałam z Lucyną do ortopedy do Brzegu. Obie trochę niewyraźnie się czułyśmy, ale jechać trzeba było. Wiesia poprzedniego dnia odebrała wynik prześwietlenia tego obolałego barku. Prześwietliłam tak dla pewności że coś się dzieje, że coś się działo gdyby dieta okazała się skuteczna. Dieta nie do końca przestrzegana jeszcze nie pomogła a na opisie widnieje: "stan normalny"... Wprawdzie jest odczuwalna poprawa i nie wiadomo czy pomogły łykane lekarstwa czy częściowa dieta?
Początek był taki, że Lucyna zawiozła mnie do przychodni przyszpitalnej, bardzo pewna, że tam bo zazwyczaj tam jeździła "ze swoimi".
Nie zapytałam na jakiej jesteśmy ulicy i tylko zapewniałam , że tam było inaczej i dwie panie w rejestracji.
W końcu trafiłyśmy i nastawiłam się na dłuższe czekanie. Ale panie, z których jedna to kuzynka Wiesi sprawdziły, że jest wcześniejsze puste miejsce. Przesunęły mi numerek. Jak poprzednio ktoś wyszedł i ja weszłam. Pan doktor ucieszył się, że mi jest nieco lepiej. Obejrzał zdjęcie, powiedział, że on to widzi trochę inaczej. Pokazał mi jakieś miejsce na kliszy, że tam jest zwyrodnienie. ( Mój wyrodny bark ) i że za jakiś czas trzeba będzie zrobić ponownie. Chciał zapisać blokadę, ale moja mina go powstrzymała. Zapisał leki. Miałam powiedzieć że chcę przeprowadzić leczenie dietą pani dr Dąbrowskiej, ale jak zwykle nic nie powiedziałam. Rozmawialiśmy jeszcze gdzie to w Karłowicach jest leśniczówka, bo on tam kiedyś jeździł np na Olszak.
Mam wrócić za 3 tygodnie. Gdyby tak udało się zachować dietę... Mówią, że pszenny chleb działa na mózg jak narkotyk. Wczoraj na kolację znowu zjadłam kilka kromek chleba. Muszę więcej jarzyn ugotować... Leczenie nie jest przyjemnością, muszę sobie to wyraźnie powiedzieć. Co by było gdyby potraktowano mnie jakąś chemią - chociaż te leki to właśnie jest chemia... Ale muszę je zażywać, póki nie ma wyraźnego zaniku bólu.
Kiedy wróciłam Asia jeszcze była, dokładała do pieców. Było ciepło ale wydawało mi się, że pachnie papierem jakby coś się na nim piekło i przypaliło się... W pokoju był taki delikatny dymek. To przypalało się drewno ułożone za piecem. Nie było takie mokre jak poprzednio, sosnowe, żywiczne.
Gdy Asia już poszła zasiadłam do studiowania ulotek tych leków. Czytałam, czytałam: jedno na żylaki i wchłanianie się obrzęków i coś tam jeszcze 3x2, drugie na zapalenie stawów; 2x1 i trzecie przeciwbólowe jakiś mix z paracetamolem też 2x1. Zażywam te na żyły, to dobrze, że zapisał bo czasem mam wrażenie, że to nie stawy bolą tylko żyły. A potem zaczęłam liczyć pudełka i listki leków. Brakowało listka przeciwreumatycznego, zaplątał się w ulotkach bo jedna była ogromna jak gazeta Wtedy zauważyłam, że nie zażyłam wcale na żyły tylko 3 tabletki ( na raz) przeciwreumatyczne. Nie dość że byłam zmęczona podróżą to jeszcze dodałam sobie lekowej trucizny. Pokręciłam głową nad sobą, pospacerowałam z psem - i kotami też. Chciało mi się spać ale ciągle coś trzeba było zrobić.
I tak to minął ten dziwny dzień. Mówią a raczej piszą, że to był dzień "małej pełni".  Ale koty były nawet dość grzeczne. Na Kokusię - mama - działa gdy stanę w końcu na schodach przed gankiem i głosem pełnym żalu i wymówki przemawiam, że mi przykro, że jest taka niedobra dla mnie, że mi zimno, że chcę już spać a jej nie ma. Wtedy dość prędko przybiega. Na inne to tak bardzo nie działa. Trzeba sposobu albo przynęty.

Zamierzam przyrządzić sobie taki shrekowy napój


Znajduje się na stronie:   MagiczKa by Kasia

Ale ananasa nie mam, chyba najlepsze byłoby kiwi też zielone, najpierw spróbuję z jabłkiem a potem może z sałatą lodową. Zobaczę jak się uda.

czwartek, 5 marca 2015

I co słychać?

Takie to pytanie często pada podczas spotkań ze znajomymi lub rozmów telefonicznych. Tato zazwyczaj odpowiadał: zależy gdzie się ucho przyłoży.
Z powodu tego pytania zaczęłam pisać bloga, kilku osobom podałam link, ale nie wszyscy znajomi tu zaglądają, więc pytanie dalej czasem pada...
Co słychać u mnie? Gdy wyjdę przed dom, w dzień, słychać najpierw śpiew ptaków. Najróżniejszych, często stukot dzięcioła, niedługo będzie wydawał swe zabawne dźwięki dudek, są kruki i jakieś z myszołowów. Słychać szum lasu: wysokich sosen oraz trzaski i pocieranie się splątanych gałęzi, gdy mocniej zawieje. Gdy las nie ma jeszcze liści i jest większa wilgoć słychać przejeżdżający w oddali pociąg tak jakby właśnie wjeżdżał na nasze podwórko. Słychać dźwięki na szosie chociaż jest oddalona jakieś 250m, pędzące i stukające na wybojach ciężarówki, czasem jakiś motor. Dawniej przejeżdżał samochód na godzinę teraz jest to bardzo ruchliwa droga.
Rankiem najlepiej słychać dźwięki dolatujące z wioski, chociaż najbliższy sąsiad jest tak z pół kilometra. Słychać jak pieją koguty, szczekają psy, ktoś piłuje drzewo. Czasem słychać jak piłują też w lesie, traktor jedzie, czasem ktoś w lesie strzela albo na polu... Dźwięków jest mnóstwo. Koty miauczą, pies mój szczeka gdy coś mu się nie podoba albo chce mi przypomnieć, że on tu ciężko pracuje a ja się nim nie interesuję... Czasem przychodzi kocur dziki ze wsi i trochę kłócą się z Dorusiem.
Nocą dźwięki są nieco inne, bardziej wyraziste, pociągi jeżdżą, ale mniej samochodów. Dziki podchodzą pod siatkę ogrodzenia i żerują w pobliżu bo rosną tu też pojedyncze dęby a ziemia w pobliżu drogi jest dość miękka. Słychać pohukiwania sów, szczekanie psów i czasem "zaszczeka" na przykład tak:


Bywa że i lis krzyknie ale nie często to słychać, dawno nie widziałam lisa ale tu są może nie podchodzą przez mojego psa, który wyrywa się by tylko polecieć w las. To znajda, pewnie zgubił się na jakimś polowaniu i tu został.
Krzyk lisa:



Czasem przelatuje klucz gęsi albo kaczek, niedawno widziałam błąkającego się bażanta, ale głosu nie słyszałam więc się nie liczy.
Bywa, że Asia przyjdzie to opowiadamy sobie różne ciekawostki dnia wczorajszego, onegdajszego lub dzisiejszego...
Czasem włączam nagranie różańca świętego z Ojcem Świętym Janem Pawłem II
A poza tym ostatnio często nawet bardzo często urywa się połączenie internetowe, może z powodu tych wiatrów ale i bez niego trudno jet szybko coś poczytać bo co chwila wyświetla się napis, że strona niedostępna...

Dzisiaj mam jechać do lekarza do ortopedy, szkoda tylko, że nie dotrzymałam postanowienia zachowania ściśle diety. Muszę się do tego przyzwyczaić i opracować plan. Trudno mi o jarzyny i owoce. Łatwiej byłoby o całkowitą głodówkę ale nie czuję się na siłach. Czekam na pokrzywę i podagrycznik...
I skończył mi się słonecznik dla ptaszków. Powiesiłam im kilka słoninek.
Wiosno, wiosno - przyjdź