środa, 23 marca 2016

życzenia świąteczne

Życzenia takie jak na fb bo cóż wymyślę, Pan Jezus wie co w każdym człowieku jest i czego jemu potrzeba...tak niech spełnią się życzenia Jezusa względem każdego z nas:



Świetlisty anioł ogłasza,
Że Pan zmartwychwstał prawdziwie,
Zwyciężył płacz i cierpienie,
Pokruszył piekła kajdany.
O stan się, Jezu, dla duszy
Radością Paschy wieczystej
I nas, wskrzeszonych Twa mocą,
Do swego przyłącz orszaku.

Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pana Jezusa, składam najserdeczniejsze życzenia, aby każda chwila życia była zanurzona w tej wszechogarniającej radości, przeniknięta głębokim pokojem, a przede wszystkim nadzieją, że oto wszystko staje się nowe, pełne Bożej Miłości i Miłosierdzia. Niechaj Pan obdarzając radością spełni również wszystkie pragnienia serc, tak mi drogich.
Modlę się we wszystkich intencjach.
Jeszcze obrazek
Jest wiele w internecie pięknych obrazków, ale najbardziej lubię proste. Z tych, które kiedyś wykorzystywałam do drukowania kartek świątecznych, najbardziej lubię "skaczący baranek" chociaż niektórzy uważali że jest za mało dostojny i mało poważny
Może kojarzy mi się z Aslanem? 



Może być taki na przykład z jaskółkami:


Tutaj też baranek dostojny i jaskółki i kwiatki:


To chyba wystarczy baranków, chociaż w galerii mam ich więcej 

Mówiłam sobie za wszystko trzeba uwielbiać Boga i śpiewać na przykład Chwała Ojcu... Za zimny deszcz to dość łatwo gdy ma się w pamięci jakąś miłą chwilę...
Ściągnęłam sobie z jakiegoś Chomika ( nie wiem jakiego ) pieśń Chwała Ojcu ( nie znam wykonawcy - chociaż może uda się to ustalić ) i wczoraj usiłowałam śpiewać...
Dzisiaj... kolejna kura zagryziona leży w żłobie i muszę ją pójść zakopać w lesie... 

Trochę trudniej to śpiewać, zwłaszcza, że wcześniej zginęła też kurusia, która trzy razy podnosiła się  z choroby. Gdy szłam wybiegała mi naprzeciw - moja mała oswojona kurka, ale już jej nie ma.
Zmontowałam sobie filmik ze zdjęć okolicznego lasu i nieco okrojonej piosenki...




Jechałam rowerem do Nowych Siołkowic i pozwalałam temu smutkowi przechodzić przeze mnie powtarzając przy tym, że to przecież nie jest jeszcze największy smutek, czy ból - a przecież Jezus wszystko wie.... Jezus wie, wie, że sobie nie radzę












czwartek, 17 marca 2016

Przykra sprawa

Nie przygotowałam jak na razie dalszego ciągu.
Przygniotła mnie wiadomość, że kolejna kura zginęła. Coś je podżera. Znalazłam nieżywą kurę bez głowy...
Bardzo przykre... Kury są zdenerwowane i boją się kurnika.
Wyczytałam, że może to być tchórz... podobno ten drapieżnik jest chroniony.

Nawet ładnie wygląda.
Kiedyś oglądałam film o polujących wilczkach, to nawet chciałam żeby upolowały coś czy to sarnę, czy owcę.
Gdybym oglądała z innej perspektywy to widziałabym to inaczej.
Rozumiem, że tchórzyk jest głodny, może ma małe... ale tam w oborze jest nadmiar myszy, ale myszy się chowają a kury tak spokojnie śpią...


środa, 16 marca 2016

Wczoraj była zima...

O świcie wczoraj wszystko było białe i na dodatek jeszcze sypał śnieg.
Nawet próbowałam fotografować ale aparat się rozładował. Może i dobrze bo jak na razie chociaż śniegu nie było dużo to jednak fotek zimowych jest już dość.
Dziś dla odmiany świeci jasne słońce. Temperatura aby nikt zbytnio się wiosną nie łudził, jest jeszcze ujemna. Woda ptaszkom zamarzła.
Muszę pamiętać, by rankiem szybko się ubrać i pozaglądać do ptaszków a nie siedzieć przed komputerem w lekkim ubraniu ( z kawusią ) dzisiaj był kłopot bo z bliżej nieustalonych przyczyn, pomimo połączenia internetowego - wszystkie lampki zielone na modemie - w komputerze nie było dostępu do internetu...
Zapewne to jakiś chwilowy spadek energii elektrycznej czy coś takiego innego, dziwnego? Nic to
Postanowiłam opisać po kolei jak to się stało, że tu jestem, tak dla mojej własnej pamięci, która nieco czasem płata figle.
To może być długie opowiadanie, czasu jest mało aby przesiadywać przy komputerze,  on powolny, ja powolna... damy jednak radę, na raty

Graniczną datą jest rok 2010 gdy tu przyjechałam

Troszkę wstecz - to ja może jedno z ostatnich zdjęć w klasztornym ogrodzie, lecz nie pamiętam który to rok pomiędzy 2004 a 2010



Ciąg dalszy nastąpi później, czas minął  

poniedziałek, 7 marca 2016

Tyle miałam planów na dziś

Zazwyczaj jak rankiem się budzę, najpierw przypominam sobie jaki to dzień dziś przypada w kalendarzu, potem robię wstępne planowanie.
Podczas ubierania i rozpalanie w piecu ( muszę sobie przypomnieć te modlitwy staro-irlandzkie na ten moment )  układam sobie plan działania, jak to M. Teresa ( z mojego klasztoru ) mawiała: - gryplan. Taki dokładniejszy gryplan.
Po czym zabieram się do czegoś całkiem innego.
To nie jest dobre, to muszę rozpracować, poprawić, zniwelować albo co innego z tym faktem zrobić ( albo nie robić planów?)

Dzisiaj miałam dużo drewna narąbać, trochę posprzątać i napisać kilka listów. Tak. Miałam nigdzie nie jechać...
Pojechałam do znajomej bo musiałam odebrać kartę z tajemnicą różańcową o czym o świcie zapomniałam. Troszkę się rozgadałam...
Może będę więcej pisać niż mówić? Może mi się to uda? Albo więcej pracować? Albo po lesie chodzić? Tylko kto będzie to towarzystwo pilnować?
Te zdjęcia poniżej są oczywiście stare gdzieś z okolicy września - nawet nie pamiętam, czy je tu umieszczałam

Kogut wyjadający winogrona:



Łatek zwany Łajdakiewiczem z Kacprem ale nie można poznać czy to Alfa czy Beta czy Omega (są trzy koguty bardzo do siebie podobne ale o różnej sile żywotnej wszystkie są Kacpry ) - pomyśleć, że łaciaty jest podejrzany o pozbawienie życia kury u sąsiada odległego o prawie kilometr drogi...


Im wyżej która "kuma" siądzie tym ważniejsza się wydaje:


Od maja zeszłego roku, gdy to siostra moja Ola potrzebowała ( pomimo moich protestów ) przywieźć 35 kurczaków zielononóżek ostało się na dzień dzisiejszy sztuk 23. Trzy koguty a zadziorne to, i dwadzieścia kurek, w tym jedna moja chorowita kurusia "dziobnięta" oraz druga kulawa.
Kiedyś była taka ( na ręku siostry mojej Asi )

Nie chodziła, straciła władzę w nogach, nie rosła, widać, że nie ma grzebienia. Nie mam jej obecnego zdjęcia ale niewiele się różni od mniejszych kurek. Grzebyk jej urósł ( jest tak 3 miesiące do tyłu wobec swoich siostrzyc ) poznaję tylko po cieńszej szyjce i rance na szyi od dziobania przez kurzyce siostrzyce...

A tu kura zainteresowana ogórkami i kuruś moja w głębi, gdy już próbowała chodzić ale musiała się chować przed innymi kurami


Kurusię leczyłam min listkami oregano i listkami mlecza. Skoro pani Popławska w obozie koncentracyjnym mogła się wyleczyć samym mleczem to sądziłam iż uda mi się to z kurusią


Zdaje się, że poza leczniczymi listkami ważne było usunięcie pzyczyn stresu, albo zminimalizowanie czyli odseparowanie od dziobiących ją kur i zapewnienie spokojnego i ciepłego kącika.

A tu księżniczka nasza Kokusia z niewiadomych przyczyn lubiła siedzieć w miednicy pod studnią. Miednice miały łapać wodę deszczową z deszczu, który praktyczne wcale nie padał tego lata, albo mało i rzadko...


To tyle opowieści o miejscowym zwierzu...
Czas więc zakończyć opowiadanie wspomnieniowe, czas już minął a wyczerpałam go na przeglądaniu bloga, którego kilka lat ( może dwa ) czytywałam. Pani pisze obszernie i ciekawie. Prowadzi też kursy fotografii min kulinarnej. To ostatnie nie wiele mnie interesuje. Zazwyczaj szukam przepisów na potrawy zdrowe, składające się z roślin rosnących tuż pod ręką, najlepiej w polu wśród chwastów i łatwych do wykonania. 
Wyznawcy Kriszny to zapewne bardzo dobrzy ludzie chociaż sama religia tej grupy ludzi niezbyt mnie interesuje, jest zbyt daleka, za bardzo "wschodnia" 

Chciałabym mieć taki domek w lesie- 


Blog o którym wspomniałam to : http://www.greenmorning.pl/














sobota, 5 marca 2016

Chcę tu na duszę poczekać i z samą sobą porozmawiać :)

Ostatnio bardzo dużo czasu zajęło mi przeglądanie różnych grup na fb. zwłaszcza zielarskich. To jest ciekawe ale też pożera mnóstwo czasu.

Jest taka historyjka powtarzana wielokrotnie jako przykład:

"„Pewnego razu zachodni turyści postanowili wejść na Mount Everest. Wynajęli Szerpów, by nieśli ich bagaże. Posuwali się szybko w górę, ale w pewnym momencie Szerpowie usiedli i nie ruszają się z miejsca. – Co się stało – zapytali zdziwieni turyści. – Nic – spokojnie stwierdzili Szerpowie. Po prostu szliśmy za szybko i nasze dusze zostały z tyłu. Teraz musimy na nie poczekać.”

Już czas na swoją duszę poczekać  ze sobą szczerze porozmawiać

W odniesieniu do poprzedniego wpisu więc odwilż już była i był znowu śnieg
na przykład (tak dla pamięci ) 1 marca









Tylko kotu to nieco obojętne:


Obecnie już nie ma śniegu ale ciągle jest dość chłodno, więc dokarmiam ptaki: sypię słonecznik, wykonuję "kulki" ze smalcu z dodatkiem ziaren słonecznika i śruty z mielonej pszenicy i kukurydzy. 
Jest bardzo dużo wróbli, których dotąd nie było. Widać to dobrane towarzystwo kur a raczej kurzej karmy

A to są "kotki" osiki - topoli osiki ściślej


Zrobiłam sobie z nich syropek i nalewkę na przeziębienie. Co roku o tej porze chorowałam na grypę, tym razem zamierzam się ostać 

Tu jest odnośnik o pączkach topoli - właściwie tu chodzi o pączki liściowe: ale kwiatowe też mają takie właściwości z tym że są bardzo gorzkie dlatego stosuję raczej z miodem albo jako winko


A tutaj ciekawostki o pączkach zimowo wiosennych


A kurki przed chwilą wypuszczone cichaczem ( pomijając kogucie pienia ) poszły w las.