wtorek, 1 sierpnia 2017

Jezu Ty się tym zajmij

Modlitwa "Jezu Ty się tym zajmij" jest znana. Czasem nawet ją komuś polecałam w trudnej sytuacji. Ostatnio natrafiłam na akurat nadawany pogram spotkanie z autorką książki o o. Dolindo


Książka została bardzo ciekawie przedstawiona i zapragnęłam ja przeczytać.
Dałam temu wyraz na fb.
Czas  sobie płynął jak ten strumyk w lesie. Zdarzenie za zdarzeniem niczym przystanki na trasie pociągu czy jakiego innego środka lokomocji. Tak to już jest.
I któregoś dnia pojechałam do Popielowa a w tym czasie katastrofa bo ktoś potrącił psa. Pies miał ranę na brzuchu i niedowład tylnych łap.
Rozpoczęło się mozolne leczenie. 
O tutaj już Nora leży na ganku w koszulce aby nie lizała swojej rany ale i tak wygryzła szwy:
Któregoś dnia coś szukałam na you tube i wzrok mój padł na tytuł filmiku z modlitwą właśnie Jezu Ty się tym zajmij. Kilka razy przesłuchałam



Powiedziałam wtedy głośno: Jezu Ty się zajmij tym psem. Zdawało mi się to trochę dziwne. Ciekawe, jak Jezus ma się zająć tym psem gdy i tak ja muszę wiele zrobić. Potem zaczęło coś się pogarszać tak że pani weterynarz poddawała sugestię o uśpieniu Nory. I zastanawiałam się cicho czy Jezus podejmuje taką decyzję. Ktoś miał ją podjąć. Nawet zaczynałam się przyzwyczajać do tej myśli z bólem patrząc na jej wdzięczną mordkę.
Zaczynałam także wątpić w sens tej modlitwy. Powiedziałam sobie że Pan Jezus nie mówił wcale do mnie tylko do ks Dolindo, a co mnie może to obchodzić? 
To święty i co mu do mojego psa...
Piesek za to zaczął podnosić się na przednich łapkach i czołgać za nami, nawet próbowała szukać lisa, który niepokoił nasze kury

Na tym zdjęciu właśnie złapała ślad, są kurze pióra. Czy to był lis nie wiadomo są pióra...


Czasem ją wlekę za łapki czasem na starym szalu ale obiecuję że uszyję porządne nosidło, chociaż nie mam właściwie czym szyć. Tylko plecy nieco bolą


Czasem powtarzam tą modlitwę w skrócie ale rzadko. Za mało we mnie wiary chyba.

Ale Basia - z całego serca Ci Basiu, dziękuję - przysłała mi książkę

Tak wygląda:

Zaczęłam czytać, jest ciekawa, ale mnie zabrakło Ducha. Znalazłam gdzieś w internecie treść książki "Chata" Williama P. Younga ponieważ zobaczyłam, że powstaje film na jej podstawie.
Przeczytałam ją w całości dość pospiesznie. Być może nie dotarł do mnie cały przekaz treści ale zdaje mi się, że jakby jedno wynika z drugiego.

Więc czy Jezus może zająć się moim psem?





piątek, 30 czerwca 2017

Taki długi okres czasu nie opisany na przykład rok temu dostałam psa a raczej psinę bo zwie się Nora. Zabawne bo mam kicię o imieniu Nori. Nora bardzo do nas wszystkich się przywiązała. Nie odstępowała mnie na krok. Dlatego gdy chciałam gdzieś pojechać szosą - np na zakupy - musiałam ją zamykać w domu. Kiedyś zdarzyło się jej, że wyskoczyła przez okno w kuchni lub znalazła drogę przez piwnicę.

środa, 12 kwietnia 2017

Oziębiło się

Awaria już zażegnana. Trzeba było zgłosić gdzie trzeba a nie czekać na Pawła, który i tak się nie pojawił,
Niedawno zauważyłam pierwszy kwiat tzw "mlecza" u mnie na ogródku, ucieszyłam się przypominając sobie zeszłoroczne zbiory i usiłowania przetwórstwa.
Niestety zaraz na drugi dzień zachmurzyło się i spadła zimna mżawka. Mam nadzieję, że nie przyjdą przymrozki. Przekwitają mirabelki rozsiewając migdałowy zapach, zaczyna kwitnąć tarnina i znowu się zdumiałam bo zobaczyłam w kącie ogrodu kwitnący jedyny krzak czeremchy. Inne pod lasem jeszcze nie kwitną ale mają pąki.
Wszystko z wolna zaczyna pięknie się złotozielenić niczym w Złotym Lesie pani Galadrieli. Królowej Elfów...
W ogrodzie jeszcze nic nie posiałam, przenosiłam popiłowane klocki drewna do szopy by zdążyć przed zimną "deszczową porą" a także przebierałam ziemniaki na sprzedaż. Jeszcze tego jest sporo. Chyba zacznę wynosić do lasu?
Przypomniał mi się filmik z Maszą ( od Miszy ) o dniu urodzin.
Nie żebym miała jakieś pretensje do życzeń. Jedna z przyjaciółek wpadła na chwilę z prezentem. Tylko ta świadomość, że czas płynie. Lubię ciszę i spokój, mimo to straciłam trochę czasu by znaleźć ten filmik w internecie i obejrzeć z pewnym wzruszeniem.

czwartek, 6 kwietnia 2017

Dziwna awaria telefonu

Otòż mam siostrzeńca, ktòry, jak mawiają w świecie - ma swoje lata i swòj rozum - poniekąd. Ma też olbrzymie auto z wielką przyczepą, ktòrym to wywozi drewno z lasu, a którego​ ja bardzo nie lubię. Oj bardzo i to bardzo. Przyjechał ci on i stanął na podwòrku.
Niestety, chociaż człowiek wysoki chyba na dwa metry za grosz nie ma czegoś takiego jak empatia.... Nie, nie ma, chociaż to bardzo pomaga w codziennym życiu.
Po kilku dniach postanowił a może raczej przymusiła go konieczność pracy - wyjazd. Śpieszę się, powiedział do mojej siostry Asi. Bywa tak często.
Potworne auto niczym smok Smaug stratował podwòrko i zaczepił o kabel telefoniczny.
W pośpiechu zawiesił kabel na słupie, zostawiając opartą o niego drabinę i odjechał.
Leśniczówka tutejsza jest ostatnim punktem na tej linii.
Telefon jak i internet nie działają.
Dziwne czy niesamowite jest tylko to że ktoś kto do mnie dzwoni, słyszy sygnał i może sądzić, że nie odbieram. A u mnie telefon jest głuchy jak przysłowiowy pień.
Mam komòrkę, mam też tablet. Trochę trudno jest pisać komentarze na czymś takim małym. Pròbowałam umieścić informację na moim profilu fb ale się nie udało.
Przepraszam wszystkich którym nie odpowiadam na wiadomości.
Teraz męczę tablet ale bolą mnie palce od stukania.
Gorzej będzie z opłatami w banku. Może do tego momentu coś się wydarzy.