Hej,
Właśnie wróciłam z łąki, gdzie oglądałam zaćmienie księżyca. Mój pies pałętał mi się pod nogami i chyba trochę się bał (jakby przyszło co do czego, to ja bym go musiała bronić), więc pod rozgwieżdżonym niebem nie spędziłam więcej niż godzinę.
Nie poszłam daleko, ot, za ostatnią lampę na wsi, kamienistą dróżką. Miałam nadzieję posiedzieć, ale trawa była zbyt wilgotna i mój liliowy szal od razu nasiąkł rosą. Ściągnęłam buty i stałam na bosaka pod rozgwieżdżonym niebem.
Na dole błyszczał Mars (musiałam się upewnić wcześniej, więcej o niebie wiedziałam jak miałam pięć lat. Trochę wstyd ale tak jest) i przemknęła spadająca gwiazda.
Teraz zapaliłam sobie świeczkę o zapachu cytronelli z takim fajnym drewnianym knotem, który trzaska (Mama mi zrobiła), słucham pięknej muzyki i poczułam potrzebę, żeby do Ciebie napisać.
Bo wiesz, kiedy tak stałam to zaczęłam się zastanawiać jak to będzie za sto lat, albo za dwieście? Co będą myśleć ludzie, którzy stoją pod tym księżycem? Co myśleli sobie tysiąc albo dziesięć tysięcy lat temu? Za czym tęsknili, czego się bali? Co myśleli, kiedy zbierali polne kwiaty, patrzyli w pustkę pustyni albo głąb jeziora?
Nie sądziłam, że akurat dziś najdą mnie takie myśli. Nawet nie wiem czy są filozoficzne, raczej nie.
Miałam bardzo intensywny dzień, dużo przytłoczenia i obaw przed planami na przyszłość i zmianami. Ogólnie teraz sporo dzieje się w mojej głowie (tak, może być więcej niż zazwyczaj i to bardzo męczące). Część kwestie osobiste, którymi nie będę się dzielić publicznie bo jestem wbrew pozorom bardzo prywatną osobą, a część dotyczy tego czym się zajmuję.
Próbuję sobie poukładać, co chcę robić w życiu przez najbliższe kilka lat. Tak, żebym mogła za 10, 20, 30 lat spojrzeć wstecz i powiedzieć: "Zrobiłaś co mogłaś i jak umiałaś najlepiej".
Wiem, że chciałabym pisać dużo o emocjach i aromaterapii, radzeniu sobie z lękiem, obawami i stresem.
W czym problem?
Że nie boję się ubrudzić sobie rąk, a temat dotyczy mnie tak mocno, że muszę zdecydować jak to zrobić, żeby to było autentyczne i dla mnie emocjonalnie bezpieczne.
W każdym razie dziś utknęłam w czymś co mi się rzadko zdarza, czarnymi myślami.
Co jak to nie ma sensu? Co jak powinnaś była wiedzieć X,Y,Z parę lat temu? Zobacz, ile brakuje do tego czego chcesz.
I wtedy kiedy stałam sobie na tej łące doszło do mnie, że to w porządku mieć takie myśli, bo to ludzkie.
Ale od nas zależy, czy się na nich zafiksujemy.
Czy będziemy codziennie widzieć brak czy obftiość.
Ja wybieram obfitość. Nawet kiedy mam gorsze dni, kiedy jest tyle rzeczy poza moją kontrolą. Kiedyś ktoś mi powiedział, że optymizm jest głupi. Tego nie wiem, ale wiem, że na pewno nie jest głupie wybieranie codziennie obfitości.
Dziś był to Księżyc, spadająca gwiazda i uginające się od owoców stare jabłonie w ogrodzie mojej Babci. Ona ich nie zobaczy, ale ja tak. I to, że mogę jednym kliknięciem sprawdzić czy ta kropeczka na dole to na pewno Mars , bo mamy taką technologię.
Że mogę posłuchać sobie wykładu o zaćmieniu, a potem usiąść w domu i posłuchać pięknej muzyki.
I tak poczułam, że powinnam Ci to napisać.
Że może potrzebujesz sobie o tym przypomnieć albo kiedyś będziesz potrzebować.
Więc piszę:-)
Wszystkiego dobrego i dużo obfitości,
A zaćmienie księżyca przespałam. Gdy wszyscy się gromadzili w miejscach widokowych mnie ogarnęła wielka senność. Głowa stała się ciężka nie do wytrzymania. Może gdyby ten księżyc było widać przemogłabym się, ale on był za lasem. Można było wejść na dach... ale po co? W młodości chciałam być astronomem... Potem pilotem samolotowym... Marzenia.
Położyłam się na chwilę a gdy przebudziłam księżyc stał już dość wysoko nad drzewami - ach już tu jesteś? powiedziałam do niego, rozejrzałam się czy koty czasem nie chcą wrócić do domu, wyłączyłam komputer, w którym skończono już transmisję "na żywo" z zaćmienia i poszłam znowu spać, pomiędzy 23 a 24 godziną. Tak minęła ta wiekopomna chwila czerwonego księżyca.
A ja w tym czasie które zdarza się raz na 150 lat:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz