Niby tak chciałam zrobić ale tyle jest teraz do zrobienia... Więc Pan zesłał na mnie ogromne znużenie, że nie mogłam nic robić. Na dodatek znowu ten obolały "osiołek ciała". Owinięta w koc więcej drzemałam niż rozmyślałam aż w końcu podczas rozmowy telefonicznej ze znajomą, trzymając słuchawkę, zasnęłam. Obudził mnie zaniepokojony głos: jesteś tam? Coś się stało? Musiałam przyznać, że nic tylko śpię.
Prace porządkowe nic się nie posuwają, a plany ciągle ulegają zmianie.
Dziś na przykład wypadł pogrzeb. Zmarła mama mojej koleżanki. Wczoraj było ciepło, dzisiaj zimny wiatr mocno mnie wychłostał. Dobrze, że Asia zgodziła się siedzieć u mnie w domu by dokładać do pieca. Gdy wróciłam zziębnięta w kuchni było ciepło i gorąca kawa.
Upiekłam biszkopt dla Marleny bo twierdzi, że jej nigdy nie wychodzi.
Koty były dobre i szybko wróciły z wieczornego spaceru. Ale i tak nagadałam im, że są durne aby po takim mokrym i zimnym polu biegać.
Siedziałam przed komputerem przeglądając bardzo interesujące różne blogowe zapiski, kot mruczał mi na kolanach i zdawało mi się, że chociaż wiatr huczy za oknem to mnie nic nie boli - ale trzeba było wstać by choćby dołożyć drwa do pieca i zaparzyć tej mistycznej herbaty. Kot poszedł do swojego kącika a ja poczułam, że dalej kosteczki bolą.
Czas wlać herbatę do kubeczka, owinąć się kocem i zadumać z Bogiem.
Basiu, dziękuję Ci, jutro napiszę.
Usiłowałam uchwycić wschód słońca pomiędzy drzewami ( przez szybę ) ale nie udało się
Ale to wyszło w miarę wyraźnie: Dorian Złocisty czyli Dori
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz