sobota, 9 maja 2015

Podagrycznik i bez lilak


Już od tygodnia usiłuję coś napisać. Kilka dni a raczej dwie noce, nie wyłączam komputera, żeby było szybciej. Ale komputer widać spać też musi, bo działa bardzo wolno.
Testowałam umiejętność umieszczenia filmiku na blogu z dysku. W sieci tylko na stronie radia ten film jest dostępny. Łukasza Łuczaja dziki obiad czyli zapiekanka z podagrycznika oraz jajecznica z wrotyczem.
Muszę wypróbować tę zapiekankę. Podagrycznika jest w bród. 
O jego wyglądzie i zastosowaniu kulinarnym można przeczytać, obejrzeć min. na tej survivalowej stronie:

A także tu gdzie jest link do ciekawego niezmiernie podcastu Agnieszki Krok
Jak nie będzie przeszkód posłucham sobie jeszcze raz, może trzeba będzie coś zapisać, bo z moją pamięcią krucho.
Znalazłam w starej gazecie taką wzmiankę: "Lud praktykował również marynowanie listków. Z podagrycznika gotowano na kresach zupy, zastępowano nim kapustę". Zastanawiam się jak oni go marynowali. Nie mam w tym doświadczenia. I czym różni się marynowanie od kiszenia?
Zastępowali kapustę... a przecież to roślina należąca do selerowatych. Ktoś na fb napisał, że zastępuje nim pietruszkę.
Może zasuszyć i jak suszoną pietruszkę czy seler dodawać do zupy czy kaszy.

Na tę chwilę jednak interesuję się zastosowaniem bzu lilaka:
oto strona dr Różańskiego z zastosowaniem fitoteraupetycznym:

Zastanawiam się czy nie zrobić sobie syropku z lilaka na kaszel, ale na to jest potrzebny cukier. Zrobię dla eksperymentu jeden rzut. Zależnie od odparowania i gęstości będzie 1 litr lub nieco mniej.
Wczoraj zaparzyłam herbatę, lilak, jego kwiaty, zagotowane barwią na atramentowo. Gdy doda się cytrynę zmienia kolor na różowawy. Chciałam dodać syropu, bo jest trochę gorzkawy. Po spróbowaniu okazało się, że jest dla mnie (a i tak poza mną nikt chyba tego nie będzie pił) miła w smaku, nieco gorzkawa z nutą cytrynową.
Zostaję przy tym, że suszę gałązki kwiatowe z listkami.
Zrobiłam też galaretkę z wywaru z kwiatów lilaka. Ma posmak lekko gorzkawy. Dobre na urozmaicenie majówki o ile ciepło, bo moja galaretka prosto z lodówki smakowała jak lody owocowe. Kwiaty są jadalne, podobnie jak kwiaty forsycji gorzkie, ale kromkę chleba można posypać. Zrobiłam też smakołyk, słodki, coś w rodzaju szyszki czekoladowej zastępując np dmuchany ryż kwiatami lilaka. Taka słodka kwiatowa, pachnąca poduszeczka. Do rozpuszczonej gorzkiej czekolady dodałam nieco mleka i miodku z mniszka oraz zmielone ziarno słonecznika.
Aparatu fotograficznego znowu nie mam więc zdjęć też nie ma. W środę (6 maja) Zuzia miała 7-e urodziny. Pożyczyłam jej aparat na imprezkę, jak dochodzą mnie echa, Zuzia choruje nieco - kaszle. 
Jak aparat dojdzie to może inną "szyszkę" zrobię. O ile będę miała nastrój na topienie czekolady. Taka np sosnowa szyszka jest mocno lecznicza. Może.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz