wtorek, 12 sierpnia 2014

Cisza i samotność

Cisza i samotność to, wydaje mi się, pojęcia dość względne. Bo czym jest cisza? Czy tylko brakiem dźwięków? Przestrzeń okoliczna i domowa jest wypełniona po brzegi mnóstwem dźwięków. Oczywiście, o różnym natężeniu. Zamknęłam okno i nie słyszę cykania świerszczy. Dawniej, gdy było mokro, słychać było symfonię żabią. Teraz, w oddali, słyszę strzały. Ktoś poluje. Ten dźwięk jest dla mnie o wiele bardziej nie miły niż np odgłosy zbliżającej się burzy.
Ciągle coś skrzypi, szeleści, słychać spadające niedojrzałe żołędzie i kasztany.
Cisza, to coś pięknego, dlatego bardzo rzadko słucham np radia,, by jej nie zagłuszać albo nie zagłuszać muzyki natury, śpiewu ptaków lub szumu drzew...
A o samotności, mojej drugiej przyjaciółce napiszę jutro, rozbolała mnie głowa, bywa i tak.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Dzwięki nocy

Wczoraj wieczorem miał być widoczny superksiężyc w pełni. Rzeczywiście była pełnia ale las zasłania horyzont i ten moment wschodu wielkiej, pomarańczowej tarczy, nie jest widoczny. Próbowałam sfotografować jak znalazł się nad drzewami, ale do tego potrzebny jest odpowiedni sprzęt. I choć bardzo się starałam, to mój superksiężyc wyszedł jak placek np ziemniaczany.

Wcześniej trochę grzmiało, potem chmury się rozwiały i nastała cisza napełniona wspaniałym dżwiękiem



Cieszę się też bardzo z obecności kilku nietoperzy, które tak prawie bezszelestnie przemierzają wieczorną przestrzeń naszego podwórka. Lubię je.
Następny dźwięk rozcinający ciszę to:


Byłam jednak zbyt zmęczona by kontemplować uroki tej nocy. Koty poszły w pole, psy posnęły,  więc i ja znużona zamknęłam oczy by otworzyć je po raz pierwszy po północy i stwierdzić, że noc jest naprawdę bardzo jasna. Byłoby pięknie wybrać się na spacer i posłuchać co dźwięczy w lesie, nie te siły, nie...
Przed wschodem wybudził mnie najpierw taki krzyk:
Był ostrzejszy, wyjrzałam przez okno by sprawdzić czy któryś z moich kotów nie został zaatakowany. Las nieruchomy, psów nie widać, kotów też nie...
Poszłam boso przed bramę, po piaszczystej drodze, jakbym o świcie szła nad brzeg morza... W oddali szczekanie, kiedyś myślałam, że to jenoty, których ponoć tu dużo, ale nigdy żadnego nie widziałam -  to tylko zeźlony


Wracam, nade mną ostatnie okrążenia nietoperza, a z pobliskich zarośli wyszły i ocierały się mi o nogi moje koteczki, wszystkie, w liczbie trzech. Brak kocurka Doriego, "kiedyś się doigrasz, łazęgo" pomyślałam. Jak usłyszał, że krzątam się po kuchni to znalazł się głodniutki.
A od wioski dochodziły pierwsze piania kogutów i pojedyncze poszczekiwania psów. Szosa, choć oddalona o jakieś 250 m, zaczyna tętnić warkotem większych i mniejszych samochodów, najbardziej nie lubię motorów. Słychać też przejeżdżające pociągi, najczęściej towarowe, tasiemcowo długie, zależnie od wilgotności powietrza zdawać się może, że pociąg przejeżdża tuż za płotem, nawet ziemia lekko drży.
I nie doczekałam się tej zapowiadanej burzy. Lekko pokropiło.
Dzisiaj imieninki Zuzi
Upiekłam jej ciastka Alberty w kształcie serduszek i księżyców, zapakowałam przypięłam 3 kwiatki z ogródka wciśnięte do ogórka by nie zwiędły i podpisałam, że dla Kilusia. Kiluś to braciszek Doriego, który nie wrócił z nocnej wycieczki. Zuzi wydaje się, że najbardziej kocham kotki więc czasem udaje jednego z nich.
Tak wyglądał Kiluś:



niedziela, 10 sierpnia 2014

gorąco

Przysłowia pogodowe np stąd:

http://www.meteoprog.pl/pl/news/48430/

Wawrzyniec pokazuje, jaka jesień następuje.

Cóż, jaki patron dnia taki dzień. Wawrzyniec, według legendy miał być smażony na rozpalonej kracie...
Wiadomości o nim znajdują się min tu:

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-10a.php3

U nas chyba jest jakiś mikroklimat. Prognozy rzadko się spełniają, zwłaszcza te które zapowiadają opady. Burz nie lubię i cieszę się, że omijają nas wszelakie nawałnice, mimo to czasem maleńka burzka z deszczem mogłaby się zdarzyć. A poza tym temperatura powietrza jest zazwyczaj wyższa niż w prognozie.
Znowu oglądam kilka stron z prognozami pogody łudząc się, że z samego patrzenia

A na zewnątrz niebo jest prawie bezchmurne... oszukują mnie, budzą złudne nadzieje...
Myślę, że przestanę oglądać prognozy, zacznę uczyć się rozpoznawać głosy ptaków. Kiedyś myślałam, że ptaszki to tylko ćwir, ćwir...

A coś takiego: Jaki to ptak?

Czyli Kania ruda. Podobno zwiastuje deszcz.
Moja domowa zwierzyna zachowuje się tak iż psy pchają się do domu, bo w domu chłodniej, chociaż w stodole też chłodno, a koty nie wracają do domu, tylko troszkę podjeść wieczorkiem i rano.
Moje koty pochodzą od dzikiej kotki więc mleka nie piją, ale lubią jogurt a najbardziej ten grecki. Śmietanką wysokoprocentową też by nie pogardziły. Problem w tym, że ja nie używam śmietany. Kiedyś kupiłam śmietanę zwykłą firmy Aro, ale niezbyt im smakowała.
Zamierzam nauczyć się wyrabiać jogurt własnej roboty, do tego i tak muszę kupić mleko w sklepie. Tutaj, na wsi, jest bardzo mało krów.
I coraz bliżej do kurek. Pszenica przywieziona, słoma też tylko ją przerzucić na strych obory.
A ja śnię sen o pustelni w lesie.


środa, 6 sierpnia 2014

Jest zwyczajnie

Wczoraj było pochmurno, dziś świeci już słońce. Lubię deszczowe lato. W czerwcu zapowiadano zimny i mokry lipiec a, w każdym razie u nas, było jak było - czyli upalnie i sucho.
Na stronie www.twojapogoda.pl  z początkiem sierpnia był zamieszczony artykuł

To był jeden z najcieplejszych lipców w historii

Chodziłam sobie wczoraj po okolicy i pstrykałam zdjęcia wspominając jak to jeździliśmy swego czasu na studenckie obozy np do Ochotnicy czy gdzieś w tamte strony. Pamiętam "dymiące" góry i mokre lasy oraz wyprawy na jagody.
Widok z górnego okna na pochmurny wschód:

Potem poszłam na zamglone pole, niedawno skoszono zboże a już zielona trawa korzystając z chwili deszczu wypuszcza pędy ku niebu.
Tam jest nasza wioska:
Nie za bardzo ją widać ale zasłaniają krzewy obrastające koryto rzeki Stobrawy. Nie za bardzo wiadomo czy to moja wioska czy nie. Mieszkam już poza granicami wioski i administracyjnie należę do wsi Popielów, która znajduje się gdzieś z 6 km za lasem na wschód ode mnie. Na druku meldunkowym zdaje się jest kod pocztowy Popielowa. Mniejsza z tym. 
A patrząc w kierunku południowym można dopatrzeć się istnienia mojego domu
Gdy słońce nie pali i móżdżku mojego nie przysmaża można wybrać się by sprawdzić co rośnie w ogrodzie. 
Przy dłuższej obserwacji można dopatrzeć się: marchewki, kopru, mięty, bylicy. W istnienie cebuli trzeba mocno uwierzyć, jest wielo- rodzajowość traw oraz bniec biały zwany również lepnicą.
Trochę dalej jest i cukinia. Żałuję, że nie podjadłam trochę tych kwiatów, ponoć dobre do sałatki, bo i tak pomimo usilnego podlewania niewiele będzie owoców.
Syn mojej siostry "paszenóg" dłuższy czyli Paweł, wiosną posadził sobie w tej okolicy ziemniaki ale przyszła zapobiegliwa pani Dzikowa z małymi dziczkami, zaorawszy pole wyjadły ziemniaczki. Nic to, że ziemia wcześniej była czymś pryskana.
Zakwitła mi też jedna cynia
Jest jeszcze i słonecznik
Ile znaczy w fotografii właściwe ujęcie, gdy spojrzy się przed siebie zobaczyć można kres południowy ogrodu. Jest grusz, która tego lata chyba nie ma owoców, są leszczyny, stara siatka i las pełen tajemniczych mieszkańców.
Moja siostra Ola, przed drewutnią posadziła dalie, oto dwie z nich:

A tu leden z ulubionych kwiatów mojej Mamy. Nie nazbierałam nasion i nie posiałam. Sam sobie urósł i zakwitł na mojej Mamy pamiątkę
Za oknem od strony północnej już czekał dożywiający się tu Kili Chudopiszcz,
Potrafi tak godzinę siedzieć i czekać czy coś pysznego wpadnie mu do miski
Zrobił się nieco wybredny, dawniej zjadał to co moje kotki zostawiły teraz czeka na coś lepszego a nie karma z taniej puszki
To stołówka Chudopiszcza, bywa że gdy upał zbyt wielki wpuszczam do piwnicy psy od tej strony
Zdjęcie zrobiła Zuzia ale i tak wszystko dobrze widać :)
Bywa, że Łatek opróżnia miskę Chudopiszcza. Na noc dostaje nową porcję.
Ja przy śniadaniu lubię czasem rozwiązywać krzyżówki, tym razem Kokusia postanowiła mi pomóc, lecz z powodu pochmurnej aury i widocznego spadku ciśnienia zdrzemnęła się nieco
Dori zwany też Dorianem Złocistym zazwyczaj trwa na posterunku obserwacyjnym ( by dać nogę gdy wróg nadciągnie ) cóż zdarza się i tak:



















poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Deszcz wyparował

Po deszczu już nie ma śladu. Tylko w powietrzu odczuwa się nadmiar wilgoci, tak że ciężko jest oddychać. Rano unosiła się mgiełka nad polami. Wczoraj było tak duszno, że rano na Mszy św nie rozumiałam co ksiądz proboszcz "prawią". Jak to ktoś mawiał: "mówił ale nie mówił co mówi...".
Poprzedniej nocy razem z kotami i psami przeżyliśmy skondensowany atak szerszeni. Musiałam pogasić światła i pozamykać okna. Ciężko było zasnąć. To tłumaczy moje lekkie skołowacenie i brak koncentracji.
Mimo chwili deszczu krzewy bzu wyglądają mizernie, z liśćmi nieco poskręcanymi. Susza jednak tutaj ma pewną dodatnią cechę. To nieco zmniejszenie liczby komarów.
To pocieszające, że zawsze można zaleźć jakiś pozytywny element na negatywnym obrazie rzeczywistości.

Oto obraz z zeszłego roku, nie ma się co bać, to tylko ja w ochronnym ubraniu poszłam sobie na jagody


Na dodatek smarowałam się wówczas olejkiem waniliowym, tym do pieczenia ciasta i pachniałam jak ciasto.
W tym roku przyrządziłam sobie miksturę z kory czeremchy. Z gałązek czeremchy ściągnęłam korę nieco ją posiekałam zalałam zwykłym olejem, (nie pamiętam już czy był to kujawski czy słonecznikowy) trzymałam to w cieple około 2 tygodni. Pachnie migdałami. Rzeczywiście komary nie lubią tego zapachu a nie jest tak mdły jak wanilia.
 Na jakimś blogu przeczytałam że nie lubią tego zapachu także kleszcze lecz ta wiadomość nie jest sprawdzona. Osoba ta pisała, że gotuje wywar z kory czeremchy i potem tym wywarem spryskuje miejsca przebywania psów by nie złapały kleszcza. U mnie to niemożliwe, bo moje psy nocą lubią pobiegać same po lesie a w dzień domagają się abym zabrała je na spacer po lesie...
Moje psy lubią gdy się je smaruje takimi olejowymi specjałami przeciw-owadowymi, tylko ja nie mam takiej ilości. Powinnam wybrać się do weterynarza i kupić dla nich odpowiedni preparat.
 Są jeszcze koty, a one nie lubią smarowania poza pocierania ich futerka liśćmi orzecha włoskiego. Nie wiem czy to pomaga na komary ale odstrasza pchły.

Miałam dzisiaj oszczędzać i nie jechać do sklepu. Pojechałam chociaż taki żar z nieba spływał - kupiłam jogurt grecki, bo moje kotki go lubią ( a nie lubią mleka )

Mój szczerbaty uśmiech na mostku w lesie:


A to również szczerbaty uśmiech Zuzi na tym samym mostku:




piątek, 1 sierpnia 2014

Podróżujących strzeżcie Aniołowie i Archaniołowie

Lucynę i wszystkich podróżujących strzeżcie Aniołowie i szczególnie Archaniele Rafale, proszę

i niech noc dla wszystkich będzie spokojna

Deszczowo...nareszcie

Nareszcie! Cały poranek wyglądałam przez okno, wychodziłam na podwórko by cieszyć się widokiem zwykłego deszczu, który od dłuższego czasu tutaj nie jest czymś zwykłym.

Oto miska z zostawioną wczoraj wieczorem suchą karmą dla psów. Był w niej jeszcze jeden wielki pomrów. Zostawiłam go ( to było o godzinie 5 - ej gdy deszcz jeszcze nie padał ) myślałam: może pies albo kot go zje...Chyba nie zjadły. Pomrów gdzieś się schował przed potopem. Tu miska już pełna wody i liści z kasztanowca.

Poszłam więc dalej cieszyć oko i osłaniając nieco aparat


A za bramą - lubię takie mokre widoki - deszczowo:


drzewa w kąpieli:


oraz aparat w kąpieli:


A gdy na stronie "twoja pogoda" dla naszego terenu podano, że jest burza z deszczem, to u mnie przestało padać. Pojechałam do wsi by zakupić co nieco, aby pieski i kotki miały co jeść przez sobotę i niedzielę...
Wracając zajrzałam do dawno nie odwiedzanej koleżanki Cześki, której wcześniej nawet zapomniałam złożyć życzenia imieninowe, chociaż pamiętałam o kapelanie Sióstr - ks. Czesławie. Oj ta pamięć-niepamięć. Jakieś ziółko by się przydało.
Czas miło upływał przy pogawędce a przecież obiecywałam sobie tyle porządków na czas deszczowy, poczytać coś albo list napisać, albo okno któreś umyć.
Tylko krzyżówkę, by odpocząć, rozwiązałam i ususzoną wczoraj cebulę zmieliłam na proszek. Taki proszek cebulowy zamierzam używać do kotletów i zup gdy nie ma czasu szklić świeżej. Wczoraj udusiłam taką świeżą cebulę na oleju i włożyłam do słoiczka i do lodówki. Sprawdzę jak to będzie w użyciu.
Troszkę drwa narąbałam ale wieczorem przyjechała Siostra moja z synem i na piłowali nieco drzewa i patyków, więc jutro może będzie mniej tej zabawy w drwala 


Chciałabym mieć tyle narąbanego drwa i umieć tak to ułożyć jak na obrazku znalezionym gdzieś w sieci, nawet nie pamiętam gdzie.