wtorek, 31 lipca 2018

Czy Jezus zajął się psem?

Przed rokiem ostatni wpis był o tym. Powiedziałam: "Jezu Ty się tym zajmij". Czy liczyłam na cudowne wyleczenie psa? Chyba nie. Była milcząca sugestia aby psa uśpić, ale żadna z nas opiekujących się psem nie chciała podjąć decyzji. Może Jezus miał ją podjąć?
Nie pamiętam czy czegoś oczekiwałam, może że zostanie jednak uśpiona bez mojej decyzji i będę miała więcej luzu?
Była mowa o kółkach, ale nic nie wyszło z tego. Miałam uszyć nosidło ale właściwie nie mam materiału ani sprzętu do szycia, coś tam skleciłam jednak psina jest ciężka i się rozleciało, bo chciała biegać a ja nie umiałam jej utrzymać.
Więc pies po dzień dzisiejszy nie biega tylko wlecze po ziemi tyłeczek
Oto ona dziś słonecznym rankiem przed domem


A to są schody po których bywa że niecierpliwie zjeżdża na brzuchu i tylnych łapach.

Czy Jezus się zajął, czy nie jeszcze nie wiem ale już podejrzewam że psina stała się tą jakby "siła grawitacyjną" która trzyma mnie przy domu abym gdzieś nie fruwała po świecie. Może

Kolejne powroty

Ciągle postanawiam pisać dalej na blogu i ciągle gubię się gdzieś w przestrzeniach internetu. A byłam kiedyś taką grafomanką i pisałam pamiętniki... Dalekie wspomnienia.
Dzień rozpoczął się pięknie. Słońce, nie ma wiatru. Lubię ciche poranki bez wiatru, tylko że już teraz jest w cieniu 26 stopni i poza śpiewem ptaków nieodłączna melodia brzęczenia much. To mi się kojarzy z sianokosami w młodości, chociaż nie pachnie sianem
Wyszłam przed dom zrobiłam zdjęcie, chcę sprawdzić jak mogę przesłać zdjęcie z komórki na bloga

Okazuje się łatwiejsze niż myślałam. To nawet wygląda podejrzanie. No bo jak - klikam w ikonkę dodaj obraz i wyświetlają mi się opcje: z adresu url z bloga a nawet z telefonu. Kliknęłam i okazuje się że od razu są wszystkie zdjęcia do wyboru - z tego telefonu. Na fejsbuku nie ma takiej opcji. Ciekawe