wtorek, 31 lipca 2018

Czy Jezus zajął się psem?

Przed rokiem ostatni wpis był o tym. Powiedziałam: "Jezu Ty się tym zajmij". Czy liczyłam na cudowne wyleczenie psa? Chyba nie. Była milcząca sugestia aby psa uśpić, ale żadna z nas opiekujących się psem nie chciała podjąć decyzji. Może Jezus miał ją podjąć?
Nie pamiętam czy czegoś oczekiwałam, może że zostanie jednak uśpiona bez mojej decyzji i będę miała więcej luzu?
Była mowa o kółkach, ale nic nie wyszło z tego. Miałam uszyć nosidło ale właściwie nie mam materiału ani sprzętu do szycia, coś tam skleciłam jednak psina jest ciężka i się rozleciało, bo chciała biegać a ja nie umiałam jej utrzymać.
Więc pies po dzień dzisiejszy nie biega tylko wlecze po ziemi tyłeczek
Oto ona dziś słonecznym rankiem przed domem


A to są schody po których bywa że niecierpliwie zjeżdża na brzuchu i tylnych łapach.

Czy Jezus się zajął, czy nie jeszcze nie wiem ale już podejrzewam że psina stała się tą jakby "siła grawitacyjną" która trzyma mnie przy domu abym gdzieś nie fruwała po świecie. Może

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz