czwartek, 9 sierpnia 2018

Norma wykonana

Poszłam więc do rąbania i składowania drewna. Wzięłam że sobą termometr gdyż tu pod kasztanem pokazywał prawie 40 stopni ale to chyba półcień. W cieniu obory termometr pokazał 35 stopni. Jakoś lżej się oddychało.
Blisko kompost a na nim dynie. Żałosny widok


Ale nad lasem zaczynają formować się chmurki





Niebo okazało wielką łaskawość i przysłało chmurkę która zasłoniła słonko a w oddali słychać pomrukiwanie burzy. To przynaglenie do wysiłku. Gdy kończyłam spadło na mnie kilka kropel deszczu takie symboliczne. Może jednak będzie trzeba jeszcze podlewać?
Widok mdlejących dyni nie pozwala na długie odpoczywanie





Modlitwa o deszcz


Najmniej znana a może najpiękniejsza jest fraszka Jana Kochanowskiego:





Druga często śpiewana przez organistòw jest pieśń:




A trzecia ktòrej nie wysłuchałam do końca bo trochę to wydawało się hałaśliwe może posłucham nawet o ile głowa mnie nie rozboli



A czwarta już bez YouTube tylko moja jest poskładanie drewna pod wiatę. Miałam to zrobić do końca maja ale przyroda nagliła, potem do końca czerwca ale przeglądałam strony pogodowe i nagle sobie uświadomiłam że jeśli modlę się o deszcz to muszę to drewno schować. 









Poranek

Poranek piękny, ciepły, cichutki zero wiatru, wschodzące słońce rzuca długie cienie i prześwietla las. Tylko oczy mnie bolą po wczorajszym wietrze i gdzie nie gdzie po korytarzyku leżą zeschłe liście kasztanowca. Lubię takie ciche poranki. Już ptaki zaczynają swòj koncert i słychać brzęczenie os. Pszczoły zasadniczo trzymają się z daleka tylko przylatują do wody. Wielkim utrapieniem wieczorem i w nocy są szerszenie.
W lesie słychać piłę już od 6 ej. Ja również powinnam być już w ogrodzie. Pòźniej będzie za gorąco. Pomyślałam że upiekę sobie chleb
Złożony z mąki, suszonej pokrzywy, drożdży suchych i wody oraz kilku przypraw.
Niezbyt skomplikowane wyrabianie


Po wyrobieniu i wyrośnięciu posypała nieco czarnuszką ale zapomniałam naciąć

Zdawało mi się że bardzo ładnie się piecze jednak po wyjęciu z piekarnika okazało się że wypiął się na mnie albo pokazuje język. Może za mało wyròsł no i nie nacięłam
Jak ostygnie zobaczę co w środku

A teraz już w pole już robi się gorąco.



środa, 8 sierpnia 2018

Po raz trzeci

Po raz trzeci w kròtkim czasie zerwano kabel telefoniczny co za tym idzie urwano mi internet. Mam wprawdzie tablet z internetem ale to jakbym na świat spoglądała przez dziurkę od klucza.
Dokładnie w piątek był pracownik i naprawił. Powiedział że starał się tak naciągnąć aby było wyżej. Może i tak ale jest gorąco, kabel się wydłużył. Sobota i niedziela to wiadomo, drewna nie wożą, bo im nie wolno.
W poniedziałek o świcie, pierwszy samochód, ktòry wjechał do lasu zerwał kabel. Tym razem od innego słupa.
Są tacy kierowcy, ktòrzy potrafią przejechać pod nisko wiszącym kablem, ale pewnie temu po niedzieli oczy nie chciały się dobrze otworzyć.
Kiedy spostrzegłam samochodu dawno nie było.
Ręce i nogi mi opadły, popadłam w zniechęcenie. Postanowiłam że zadzwonię do centrali dopiero jak mi przejdzie. Poza tym upał raczej się nasila i nie chcę narażać pracownika technicznego na udar...
Kabel leży na ziemi jak go położyli. Może jakaś sarna albo jeleń się podłączą i pogadają?
Jest tak, że w moim telefonie nie ma sygnału ale ten kto do mnie dzwoni ma sygnał. To jest mylące ale połączenia nie ma, jedynie na komòrkę jeśli się nie rozładuje.
Przepraszam wszystkich ktòrym nie odpowiadam na telefon i wiadomości na fejsbuku.
Dzisiaj chciałam napisać tych kilka zdań wyjaśnienia ale coś w tablecie nie tak działa. Mogę przeczytać na bieżąco co piszą znajomi ale nie mogę napisać u siebie.
Pisanie na blogu jeszcze funkcjonuje chociaż wolę pisać na klawiaturze.
Pozdrawiam wszystkich znajomych i przyjaciół.

Piesek ledwie żywy ale też pozdrawia😀


To tylko widok z ganku, pod kasztanem gromadzi się kołderka z liści



Temperatura w cieniu,







 ale żyjemy i kwitniemy gdzie nie gdzie 😁 




To się grzeje woda do kąpieli 😁😁. 
Pszczòłki chyba nie tylko piją wodę ale chyba też myją sobie nòżki bo czytałam gdzieś że podczas suszy nektar kwiatów bywa o wiele gęstszy.


Przypominam że kliknięcie w zdjęcie powiększa go 😀 


Pisałam to długo 😘





czwartek, 2 sierpnia 2018

Zerwany kabel

Testuję pisanie na blogu z tabletu. Znowu wywożący drewno z lasu zerwali mi kabel telefoniczny. Internet mam kablowy i komputer stacjonarny. Niedawno był zerwany. Pracownik bardzo solidnie naprawił ale widocznie wczorajszy wiatr coś poluzował. Nie zdążyłam powiadomić firmy i klops.
Do tabletu jest dołączony internet osobno ale trudno mi się na nim pracuje. Służy mi do czytania ebooków a dzieciom do grania w jakiś ich gry.
A już prawie przyjęłam że to upał sprawił iż kabel tak sië
wydłużył. Nie to żart.
Pytano jednego z pustelników tych dawnych ktòrzy mieszkali na egipskiej pustyni. Dlaczego uciekł z miasta na pustynię. Odpowiedział że gdy chodził w Aleksandrii na wykłady jeden z wykładowcòw tłumaczył studentom, że ponieważ pod wpływem ciepła przedmioty się wydłużają o pod wpływem zimna kurczą dlatego latem dni są dłuższe a zimą kròtsze. Gdy to usłyszał zrezygnował ze studiòw i poszedł na pustynię do pustelni.
Nie potrafię wprowadzać poprawek.

środa, 1 sierpnia 2018

Nieoczekiwany deszcz

Wszystkie strony pogodowe, do których mam zaufanie pisały jedynie o wielkim upale, ale o deszczu nie za bardzo. Na jednej z nich  gdzie jest przedział godzinowy zaznaczono że po południu około godziny 19 - ej może ( 50 % ) spaść deszcz lub nawet zagrzmieć.
Rankiem wybrałam się do podlewania aby to rozciągnąć w czasie bo pod wieczór bywam zmęczona że nie wszystko podlewam. Jest bardzo dużo do wyplewienia, przez upały w pracach ogrodowych nastąpił zastój.
Posiane roślinki usychają np nagietek, na jednej z grządek marchewka a trawa rośnie i ma się dobrze. Pietruszka jest solidnie zarośnięta że nie wiadomo że tam jest.
Przyjechała Asia, wybrała się do lasu, ja też powinnam. Troszkę posiedziała zjadłyśmy późne śniadanie z jajecznicy ze szczypiorkiem ( zasolony z lekka w słoiku ) i pojechała do domku.
Już słońce było za wysoko aby wrócić do ogrodu. Zabrałam się do sprzątania i oczywiście sprawdzenia poszczególnych stron o pogodzie.
Wyniosłam koce i dywaniki psa aby się wietrzyło...
Ponieważ owal mojej twarzy został lekko kopnięty - opuchlizna z oka ( po ukąszeniu przez pszczołę ) zsunęła się na dół szczęki. To nie boli tylko dziwnie wygląda, zaczęłam więc szukać wiadomości o ziołach na obrzęki.
Niestety moja pamięć jest bardzo zawodna ( już tyle razy postanawiałam że zrobię sobie odręczne notatki ) i tak siedzę i szukam a tu szumi coś jakbym wodę w dużym garnku gotowała.
Zerwałam się - toż to zaczyna padać grubymi kroplami. Pomyślałam że jeżeli zacznę zbierać koce i dywaniki to deszcz ustanie. Ale koc jest kocem i poco ma zmoknąć? Pozbierałam i przestało padać. To trudno powiedziałam sobie i poszłam dalej czytać o ziołach. Wtedy znowu zaczęło padać i nawet zagrzmiało. Porwałam się aby zamknąć niektóre z okien, bo deszcz już zacinał. Znowu z lękiem pomyślałam, że jeżeli zamknę okna deszcz ustanie, takie śmieszne "magiczne myślenie" zawsze mi towarzyszy. Zamknęłam tylko te przez które deszcz padał do domu. Wkrótce ustał ale może starczy za tyle co ja mogłabym podlać?
Teraz może zacząć się parowanie, będzie duszno

Już po deszczu, burzy nie było - właściwie to szkoda, chociaż boję się jej.

Ale wiatr był, liście pod kasztanem

Dori zażywa drzemki na parapecie w kuchni, jedzenie dostają na blacie szafki pod oknem aby psy im nie zjadały


Kokusia, kotka - matka, woli być w plenerze, jej burze nie są straszne byle futerko nie zamokło.

A Pushin, przybłęda zajął mój fotel na ganku, dopiero syrena strażacka postawiła je na nogi a ja się nieco przestraszyłam zanim przypomniałam sobie że to 1 dzień sierpnia godzina 17



I chociaż tak cześć oddają walczącym i chociaż miasto odbudowano to jednak smutno i płakać się chce.

Przemyślenia

Od jakiegoś czasu usiłuję sobie wiele spraw poukładać w głowie, ale jak to bywa coraz odkładam to na dalszy plan. Ostatnio w związku z tym księżycowym spektaklem Klaudyna Hebda rozesłała e-maila do swoich czytelniczek o takiej treści

Hej,

Właśnie wróciłam z łąki, gdzie oglądałam zaćmienie księżyca. Mój pies pałętał mi się pod nogami i chyba trochę się bał (jakby przyszło co do czego, to ja bym go musiała bronić), więc pod rozgwieżdżonym niebem nie spędziłam więcej niż godzinę.

Nie poszłam daleko, ot, za ostatnią lampę na wsi, kamienistą dróżką. Miałam nadzieję posiedzieć, ale trawa była zbyt wilgotna i mój liliowy szal od razu nasiąkł rosą. Ściągnęłam buty i stałam na bosaka pod rozgwieżdżonym niebem.

Na dole błyszczał Mars (musiałam się upewnić wcześniej, więcej o niebie wiedziałam jak miałam pięć lat. Trochę wstyd ale tak jest) i przemknęła spadająca gwiazda. 

Teraz zapaliłam sobie świeczkę o zapachu cytronelli z takim fajnym drewnianym knotem, który trzaska (Mama mi zrobiła), słucham pięknej muzyki i poczułam potrzebę, żeby do Ciebie napisać. 

Bo wiesz, kiedy tak stałam to zaczęłam się zastanawiać jak to będzie za sto lat, albo za dwieście? Co będą myśleć ludzie, którzy stoją pod tym księżycem? Co myśleli sobie tysiąc albo dziesięć tysięcy lat temu? Za czym tęsknili, czego się bali? Co myśleli, kiedy zbierali polne kwiaty, patrzyli w pustkę pustyni albo głąb jeziora? 

Nie sądziłam, że akurat dziś najdą mnie takie myśli. Nawet nie wiem czy są filozoficzne, raczej nie.

Miałam bardzo intensywny dzień, dużo przytłoczenia i obaw przed planami na przyszłość i zmianami. Ogólnie teraz sporo dzieje się w mojej głowie (tak, może być więcej niż zazwyczaj i to bardzo męczące). Część kwestie osobiste, którymi nie będę się dzielić publicznie bo jestem wbrew pozorom bardzo prywatną osobą, a część dotyczy tego czym się zajmuję.

Próbuję sobie poukładać, co chcę robić w życiu przez najbliższe kilka lat. Tak, żebym mogła za 10, 20, 30 lat spojrzeć wstecz i powiedzieć: "Zrobiłaś co mogłaś i jak umiałaś najlepiej".

Wiem, że chciałabym pisać dużo o emocjach i aromaterapii, radzeniu sobie z lękiem, obawami i stresem.

W czym problem?

Że nie boję się ubrudzić sobie rąk, a temat dotyczy mnie tak mocno, że muszę zdecydować jak to zrobić, żeby to było autentyczne i dla mnie emocjonalnie bezpieczne. 

W każdym razie dziś utknęłam w czymś co mi się rzadko zdarza, czarnymi myślami. 

Co jak to nie ma sensu? Co jak powinnaś była wiedzieć X,Y,Z parę lat temu? Zobacz, ile brakuje do tego czego chcesz. 

I wtedy kiedy stałam sobie na tej łące doszło do mnie, że to w porządku mieć takie myśli, bo to ludzkie.

Ale od nas zależy, czy się na nich zafiksujemy.

Czy będziemy codziennie widzieć brak czy obftiość. 

Ja wybieram obfitość. Nawet kiedy mam gorsze dni, kiedy jest tyle rzeczy poza moją kontrolą. Kiedyś ktoś mi powiedział, że optymizm jest głupi. Tego nie wiem, ale wiem, że na pewno nie jest głupie wybieranie codziennie obfitości.

Dziś był to Księżyc, spadająca gwiazda i uginające się od owoców stare jabłonie w ogrodzie mojej Babci. Ona ich nie zobaczy, ale ja tak. I to, że mogę jednym kliknięciem sprawdzić czy ta kropeczka na dole to na pewno Mars , bo mamy taką technologię.

Że mogę posłuchać sobie wykładu o zaćmieniu, a potem usiąść w domu i posłuchać pięknej muzyki. 

I tak poczułam, że powinnam Ci to napisać.

Że może potrzebujesz sobie o tym przypomnieć albo kiedyś będziesz potrzebować.

Więc piszę:-)

Wszystkiego dobrego i dużo obfitości,

To, ten tekst sprawił że postanowiłam już nie zwlekać tylko zaplanować co chcę i co mogę robić, przemyśleć, poukładać i trzymać się wyznaczonego kursu. Bo do tej pory też snułam plany raz bardziej raz mniej precyzyjne aby potem już na drugi dzień robić coś zupełnie innego.
A zaćmienie księżyca przespałam. Gdy wszyscy się gromadzili w miejscach widokowych mnie ogarnęła wielka senność. Głowa stała się ciężka nie do wytrzymania. Może gdyby ten księżyc było widać  przemogłabym się, ale on był za lasem. Można było wejść na dach... ale po co? W młodości chciałam być astronomem... Potem pilotem samolotowym... Marzenia.
Położyłam się na chwilę a gdy przebudziłam księżyc stał już dość wysoko nad drzewami - ach już tu jesteś? powiedziałam do niego, rozejrzałam się czy koty czasem nie chcą wrócić do domu, wyłączyłam komputer, w którym skończono już transmisję "na żywo" z zaćmienia i poszłam znowu spać, pomiędzy 23 a 24 godziną. Tak minęła ta wiekopomna chwila czerwonego księżyca.







A ja w tym czasie które zdarza się raz na 150 lat: