poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Dzwięki nocy

Wczoraj wieczorem miał być widoczny superksiężyc w pełni. Rzeczywiście była pełnia ale las zasłania horyzont i ten moment wschodu wielkiej, pomarańczowej tarczy, nie jest widoczny. Próbowałam sfotografować jak znalazł się nad drzewami, ale do tego potrzebny jest odpowiedni sprzęt. I choć bardzo się starałam, to mój superksiężyc wyszedł jak placek np ziemniaczany.

Wcześniej trochę grzmiało, potem chmury się rozwiały i nastała cisza napełniona wspaniałym dżwiękiem



Cieszę się też bardzo z obecności kilku nietoperzy, które tak prawie bezszelestnie przemierzają wieczorną przestrzeń naszego podwórka. Lubię je.
Następny dźwięk rozcinający ciszę to:


Byłam jednak zbyt zmęczona by kontemplować uroki tej nocy. Koty poszły w pole, psy posnęły,  więc i ja znużona zamknęłam oczy by otworzyć je po raz pierwszy po północy i stwierdzić, że noc jest naprawdę bardzo jasna. Byłoby pięknie wybrać się na spacer i posłuchać co dźwięczy w lesie, nie te siły, nie...
Przed wschodem wybudził mnie najpierw taki krzyk:
Był ostrzejszy, wyjrzałam przez okno by sprawdzić czy któryś z moich kotów nie został zaatakowany. Las nieruchomy, psów nie widać, kotów też nie...
Poszłam boso przed bramę, po piaszczystej drodze, jakbym o świcie szła nad brzeg morza... W oddali szczekanie, kiedyś myślałam, że to jenoty, których ponoć tu dużo, ale nigdy żadnego nie widziałam -  to tylko zeźlony


Wracam, nade mną ostatnie okrążenia nietoperza, a z pobliskich zarośli wyszły i ocierały się mi o nogi moje koteczki, wszystkie, w liczbie trzech. Brak kocurka Doriego, "kiedyś się doigrasz, łazęgo" pomyślałam. Jak usłyszał, że krzątam się po kuchni to znalazł się głodniutki.
A od wioski dochodziły pierwsze piania kogutów i pojedyncze poszczekiwania psów. Szosa, choć oddalona o jakieś 250 m, zaczyna tętnić warkotem większych i mniejszych samochodów, najbardziej nie lubię motorów. Słychać też przejeżdżające pociągi, najczęściej towarowe, tasiemcowo długie, zależnie od wilgotności powietrza zdawać się może, że pociąg przejeżdża tuż za płotem, nawet ziemia lekko drży.
I nie doczekałam się tej zapowiadanej burzy. Lekko pokropiło.
Dzisiaj imieninki Zuzi
Upiekłam jej ciastka Alberty w kształcie serduszek i księżyców, zapakowałam przypięłam 3 kwiatki z ogródka wciśnięte do ogórka by nie zwiędły i podpisałam, że dla Kilusia. Kiluś to braciszek Doriego, który nie wrócił z nocnej wycieczki. Zuzi wydaje się, że najbardziej kocham kotki więc czasem udaje jednego z nich.
Tak wyglądał Kiluś:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz