niedziela, 17 listopada 2013

Mijają dni

Miałam pisać, a tu senność tak gęsta jak mgła nad polem pod lasem. Ile to już dni? Remont postępuje. Wymieniono rury od pieca do bojlera w łazience. Przez 2 dni nie paliłam w piecu w kuchni, nie miałam w domu bieżącej wody. To nawet ciekawe doświadczenie. Myślałam nawet, że z cegieł pozostałych po rozebranej ściance działowej zbuduję na podwórku polowy piec - ale kupiłam tylko maszynkę elektryczną dwupłytową. A to już nie to samo, już nie życie w dziczy. Był huk, pył i gruz. Dom trząsł się w posadach. Na razie cisza i spokój. W łazience zdarto podłogę, sedesik kolebie się na kilku cegłach, wodę leje się z wiaderka, ale nie muszę lecieć z potrzebą do lasu. Jutro może wyleją tę posadzkę betonową i czeka mnie pewien dyskomfort, bo jedną dobę nie można tam stąpnąć. Jeszcze czekamy na zduna i na elektryka. Potem dłuższa przerwa i znowu hydraulika, bo kanalizację będzie trzeba wymieniać do końca i być może założyć centralne ogrzewanie, oraz poprawić studzienki ściekowe i co jeszcze, czas pokaże.
Jest noc i bolą mnie oczy. Właśnie upolowaliśmy mysz. Kokusia, Dori Złocisty i ja. O Srebrzystym jutro napiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz