niedziela, 8 maja 2016

Poranki i wieczory

są obecnie piękne, słoneczne i rozśpiewane ptasim trelem. Ale, ale boli mnie głowa. Bardzo. To coś jak migrena albo jakaś podstępna infekcja.
Brak apetytu i brak siły. Tylko ponurawe znużenie i lekkie mdłości.
Ile jasnoty purpurowej trzeba wypić aby głowa przestała boleć? To pytanie do twórczyń wpisu na stronie 1000 roślin Jasnota purpurowa i nie boli głowa

Czasem ktoś pyta, tak życzliwie - jak się czujesz, albo jak zdrowie? To miło, powinnam odpowiedzieć coś w rodzaju: I'm fine tak z angielska, chociaż nie mam pewności. W moim przypadku jest to pytanie jakby się Hobbita zapytało o rodowód... Taki mały cytat z "Władcy Pierścieni"  - Nie wiesz nawet, królu, co ci grozi - przerwał Gandalf. - Hobbici gotowi siedząc na ruinach rozprawiać o uciechach stołu lub rozpamiętywać szczegóły z życia swoich ojców, dziadków, pra- i prapradziadków oraz dalszych krewniaków aż do kuzynów dziewiątego stopnia, jeżeli zachęcisz ich do tego nadmierną cierpliwością.

Ale opowiem, dłużej niż bóle stawowe czy barkowe dolega mi skłonność do podwójnego widzenia. To wcale nie zabawne gdy jadę na rowerze, albo gdy późne popołudnie jest takie ciche i piękne, że można by usiąść pod drzewem i medytować albo kontemplować a tu oczy domagają się natychmiastowego zamknięcia, a za wcześnie na spoczynek i pracy jeszcze wiele...
Byłam ostatnio u okulistki i wcześniej u neurologa.
Neurolog badał krótko, machał mi przed oczyma długopisem: w prawo, w lewo i do góry, co w końcu mnie rozśmieszyło...Ale werdykt mniej śmieszny ponieważ on podejrzewa miastenię oczną czyli męczliwość. Zaleca badanie w szpitalu...zależnie od badania okulistki.
Dzień w którym pojechałam z Olą do przychodni przy elektrowni w Brzeziu był jakiś trudny... W poczekalni zastałyśmy mnóstwo pacjentów ponieważ byli tacy z poprzedniego dnia, którzy nie zostali zbadani. Czekałam i Ola czekała czytając książkę, a miała zaplanowaną jakąś pracę w ogrodzie. Długo czekałam a potem pani mnie badała nie wypowiadając zbyt wielu słów. Dowiedziałam się tylko, że w którymś oku mam początek zaćmy ale nie jest to powód do podwójnego widzenia. Potem coś pisała i pisała o mało nie wpisując do cudzej kartoteki, zauważyłam gdy głośno mówiła pisząc pesel.
To była odpowiedź dla lekarza kierującego. Nie powiedziała, że mam wysokie ale tylko na granicy ciśnienie w oku, nawet nie powiedziała co za lekarstwa zapisuje poza tym że kropelki i tabletki.
Poszłam z tym do tutejszej lekarki, licząc, że powie iż nie muszę iść do szpitala. Zasugerowałam jej, że może wybiorę się prywatnie, jednorazowo, do okulisty.
Pani doktor zdziwiona pyta - po co? przecież dobrze zbadała tylko niewyraźnie napisała - i przepisała orzeczenie zastępując nieczytelne wyrazy kropkami. I orzekła: jak najbardziej trzeba iść do szpitala - tam wszystko na miejscu zbadają.
Niezbyt wesoła perspektywa - i właściwie nie sam pobyt w szpitalu neurologicznym w Opolu mnie przeraża ale przypuszczalny sposób leczenia miastenii gdyby tak orzeczono...
Czy dieta pani dr Dąbrowskiej jest w stanie wyleczyć mi widzenie?
A tu zdjęcie ja w zielonej kamizelce dla poprawy humoru



Troszkę pokropiło i czuję się znacznie lepiej, widać jestem człowiekiem z północy, ale nie lubię wiatru.

Szkoda, że nie miałam aparatu przy sobie, zresztą jak w takiej sytuacji fotografować? Otóż zrobiłam sobie małą przerwę w pisaniu, około południa. Asia przygotowywała obiad, podeszłam do kona w kuchni, które wychodzi na podwórko. A tam lis - cap kurę za grzbiet i ucieka z nią!
Najpierw zaczęłam krzyczeć i klaskać przez okno. Potem wybiegłam i krzyczałam za nim a kysz, oddaj kurę! Lis dobiegł do płotu w sadku i możliwe, że dziura w płocie była za mała by wybiec z kurą, puścił ją. Żyła, uciekła. Koguty długo gdakały w krzakach blisko domu a ja chodziłam i tłukłam kijem po siatce i pojemnikach na śmieci aby narobić nieco hałasu aż koty się zbiegły by sprawdzić co pani się dzieje...
Nic, to tylko lis w południe pod oknem kuchni kradnie kurę...
Szukam psa...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz