środa, 15 kwietnia 2020

A myśmy się spodziewali...

Rankiem, już dobrze po świtaniu, około godziny 6,30 włączyłam komputer i na you tube transmisję z Jasnej Góry. Akurat było czytanie Ewangelii

Właśnie usłyszałam słowa "A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela."
Tak już ich widzę zasmuconych, zniechęconych, trochę zdziwionych że jest ktoś kto nie reaguje jak oni



A właściwie czego to My się spodziewaliśmy? Tak wiernie uczestniczyliśmy zdalnie w nabożeństwach, modlitwach... A dzień Zmartwychwstania ( jeśli chodzi o pogodę w moim zaciszu ) był taki oszałamiająco piękny, ciepły słoneczny, wszystko zdawało się śpiewać i weselić...
Tylko tych upieczonych babek wielkanocnych nie miał kto zjeść

Więc czego myśmy się spodziewali? Że On miał wyzwolić? Nas? Cóż jest to w Jego mocy, mógł nas wyzwolić spod tyranii koronawirusa... Ale On cicho właściwie zmartwychwstał że chyba poza Maryją jak mówi tradycja to jedynie Maria Magdalena, uparta niewiasta, go widziała - On tymczasem poszedł sobie do Galilei i kazał powiedzieć uczniom aby tam poszli i tam Go zobaczą.

Galilea, cienista kraina, mówiono kraina pogan... Oni stamtąd wszyscy pochodzili nawet Jezus

Cóz to tak jakby kazał im, Apostołom, wrócić do domu

To też poszli i zabrali się do zwykłej pracy czyli łowienia ryb ale nie szło im sporo...
Musiał im Jezus ławicę podsunąć... i jeszcze ognisko rozniecić...


Nie wiem czego ja się spodziewałam, może tego że naprawdę spadnie deszcz?
W wyniku tego rozważanie jutro pojadę do Popielowa ( sąsiednia miejscowość ) do bankomatu, wezmę trochę pieniążków - bo nie wszędzie można płacić kartą - i kupię trochę roślinek, posadzę w ogródku i będę podlewać chyba że Pan Jezus  jak Apostołom ławicę ryb ( nie dał im gotowych ryb poza jedną ) tak mi chmurę podeśle - taką z deszczem - ale z kretami, nornicami oraz z sarnami przyjdzie mi się osobiście zmierzyć
Mam nadzieję że dojdziemy do ładu 

A babki wielkanocne aby dało się zjeść zostały przerobione na zwykłe placki, czyli zalane mlekiem z wodą i jajkami i trochę mąki


Zapraszam na drugie śniadanie

Jeśli chodzi o naszą tutejszą faunę to moje koty nie przejmują się nakazami i wcale nie zamierzają zachować dystansu poza Smołkiem czarnym dzikim kotem który tutaj się stołuje ( w stodole ) oczywiście dystans zachowuje tylko wobec mnie i nie pozwoli mi się nawet z jedzeniem zbliżyć bardziej niż 3 m. Muszę postawić i odejść. Jak wygląda czarny kot któremu tylko zielone oczy się błyszczą wszyscy wiedzą, ale zrobiłam zdjęcie, próbowałam zrobić zbliżenie ale komórką niezbyt mi wychodzi

Ale nie dotyczy to naszej damy pierwszej czyli Kokusi

Kokusia na bezpiecznym stanowisku


A tutaj przyłąpałam Smołka jak z ławki łypie zielonym okiem na Kokusię - cóż za nieprzestrzeganie zasad jest mandat, w ostateczności może dostać moim butem bo Kokusia na pewno znajdzie się na drzewie za chwilę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz