piątek, 12 grudnia 2014

Aleksandra

Czyżby na cześć mojej siostry Oli nazwano obecny głęboki niż tym imieniem - Aleksandra?

Aleksandra w piątek będzie łamać gałęzie i pozbawiać prądu

Na cześć mojej siostry Oli, która ma dzisiaj imieniny, wypijam energetyczną kawę i zagryzam trzema kromkami chleba przypiekanego na blasze kuchennego pieca i posmarowanymi dżemem jabłkowym.
Kawa energetyczna jest inspirowana przepisem p. Korżawskiej, dziś z moją modyfikacją.
Pani Korżawska do kawy energetycznej dodaje kawę prawdziwą mieloną, cynamon, kurkumę i kminek oraz miód to wszystko gotuje około 2 minut. Na filmie nie było podanych proporcji.
 Dziś zrobiłam tak: trzy łyżki kawy zbożowej kujawskiej, łyżkę kakao, pół łyżeczki kurkumy i łyżeczkę cynamonu, pod koniec gotowania łyżkę miodu. Nie dałam kminku, myślałam, że Asia wcześniej przyjdzie a ona kminku nie lubi. Kawę w większej ilości zagotowuję rano potem popijam w razie ochoty.
Już wieczór, rano czułam się bardzo rozdrażniona i obolała. Zarówno ramię jak i biodro bolały więcej niż ustalone ( przeze mnie ) normy. Musiałam połknąć silną tabletkę przeciwbólową by narąbać drewna.
Modlitwa i samo rąbanie szło bardzo opornie.
Asia rano nie przyszła, po powrocie ze sklepu pochodziłam po podwórku i bardzo dziękowałam Panu Bogu za Olę i to wszystko co zrobiła przed wyjazdem do Niemiec.
Dziękowałam za wielki worek suchej karmy dla psów ( ale one bardziej wolą kości i mięso, bestie )

Jedna z bestii Łatek Łajdakiewicz


Dziękowałam za kilkanaście kulek karmy dla ptaszków:



Także w drewutni mam za co dziękować i dziwić się jak ona, słabowita niewiasta, sama to zrobiła. Sama, na piłowała pieńków i wywindowała je na tak wielki stos:



Malutki kłopot jest w tym, że te wielkie kloki na wierzchu są bardzo mokre. Mokre i ciężkie. Większy kłopot byłby w tym gdyby nic nie było i musiałabym, jak to dawniej Mama robiła, ze starym wózkiem dziecięcym po gałęzie do lasu jeździć na przykład tak:



A gdy wracałam ze sklepu z ciężkim plecakiem dziękowałam głośno w niebo Panu Bogu za tych ludzi, dzięki którym mam rower Rowerandus - kiedyś, po śniegu brnęłam z tym plecakiem pieszo - jakoś miałam chyba więcej siły?


Gdy tak dreptałam po podwórku, stwierdziłam że niż Aleksandra jest bardzo łaskawy dla mojej okolicy bo właściwie drzewa nie kłaniają się, nie tańczą, czasem tylko drzwi od drewutni się zamykają jakimś podmuchem pchnięte, czasem jakiś ptak wielki kwili, tylko szosa szumi niczym międzynarodowa autostrada...
Miało padać, wiać i być odpowiednio do niżu o imieniu Aleksandra - więc na dzisiaj zaplanowałam wielkie mycie okien, a w południe zaświeciło ostre słońce (okna które miałam umyć są od południa ) nadto przyjechała Asia, z Agatą. Bywa. Umyłam więc 2 okna, gdy już słońce schowało się za lasem, co o tej porze jest już o godzinie 14 -ej. Zdążyłam przed 15-ą gdy właściwie u nas robi się zmrok. Potem kolacja kotków i piesków. Tak dziękując kończę dzień i zaczynam wieczór - rozpalaniem w piecach - w dwóch pokojach. Komputerowym i sypialnym.
Podczas oględzin podwórka zauważyłam, że pomimo wieje ciepły wiatr lodowisko nasze pozostało:


Kiedy tak sobie śpiewam to dziękczynienie przypomina mi się sytuacja gdy dawniej śpiewano w kościele Nieszpory:
chór pierwszy śpiewa: dzięki Ci Panie żeśmy bałwany, żeśmy bałwany...
chór drugi podejmuje: Morza Czerwonego pokonali... 

Bałwanek ( z braku śniegu ) w akcji:


A tu Aleksandra ( zdjęcie zeszłoroczne ) 

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz