czwartek, 4 grudnia 2014

Nieprzeciętny dzień

Nigdy nic do końca nie wiadomo. Planowanie chociaż jest ważne swoją drogą, a w rzeczywistości zdarzenia układają się w zupełnie inną mozaikę.
Ponieważ nie miałam w planie żadnego wyjścia postanowiłam posprzątać spiżarnię jedno z najbardziej zagraconych miejsc. Okazuje się, że to dziś wypada 7 rocznica śmierci Eluni i znalazłam się o 9 –ej rano na Mszy św. w Tarnowcu. Zapaliłam znicz. Przy grobie jest atmosfera zadumy ale nie ma aury smutku, raczej łagodny spokój. Mogłabym powiedzieć, że Ela raczej wskazuje nam na nasze, naszych bliskich, problemy niż na siebie samą. Zapewne modlitwa jest stale potrzebna ale odniosłam wrażenie jakby chciała dać do zrozumienia abyśmy troszczyli się o siebie nawzajem.
Przez chwilę wyobraziłam sobie wypadek samochodowy, śmierć i – najistotniejsze to dramat rodziców, rodzeństwa. To jest naprawdę dramat, bo dusza Zmarłej wędruje do Boga i potrzeba jej towarzystwa modlitw – bliscy, którzy niejako tracą ją z oczu zanurzają się w oparach rozpaczy. To jak kochające się istoty odwracają się w przeciwnych kierunkach. Dobrze, że przy Tm są Aniołowie Boży oraz przeogromne Miłosierdzie Boże.
Po Mszy nastąpiło przemiłe, rodzinne śniadanie, niby zwyczajne ale takie jednoczące.
Lucyna zabrała też mnie do Mąkoszyc i obdarowała lekami i produktami spożywczymi. W odniesieniu do wczorajszych rozważań wyglądało to tak jakby św Józef posłużył się dobrocią przyjaciółki i dał znać, że nie muszę podkładać potrzebnych mi rzeczy przed jego figurkę by otrzymać to co potrzebuję. Wystarczy żarliwa modlitwa. Wydaje mi się, że św. Józef, który był ubogi może zechcieć obdarzyć mnie łaską umiłowania ubóstwa. To na te czasy dobra łaska bo mawiają niektórzy, że bogatszy jest ten, kto ma niej potrzeb niż ten który ma wiele dóbr i musi o nie dbać.
A w domu? Okazuje się, że Asia przyszła, nawet pierogi mi przyniosła. Asia straciła pracę, myślałam, że pojechała do córki, do Lubszy, dlatego nie dzwoniłam do niej, że mnie nie będzie.
Gdy przyjechałam jej już nie było. Pieski, kotki nakarmiłam i posiliłam się przyniesionymi mi pierogami.

Naprawdę to nieprzeciętny dzień. Pozdrawiam Cię Eluniu.

I nie na darmo na dzień dzisiejszy wypadł taki odcinek tych rekolekcji ( mam zadanie na jutro do przemyślenia )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz