niedziela, 15 lutego 2015

Poranki od kilku dni są ślicznie szroniaste... Nie mam aparatu aby tą śliczną szroniastość sfotografować, bo Zuzia pożyczyła na świąteczne fotografowanie i jakoś nie dojechała, nawet nie wiem czy zdrowa, czy też nie?
Stare zdjęcie czyli zeszłoroczne, może ie tak piękne jak rzeczywistość:


Może z promieniami słońca:


Rano jest dość mroźno, około -5 stopni. O godzinie 5,30 - 6,0 wychodzę aby do stodoły zanieść jedzonko Chudopiszczowi, który już przestał być chudy, aby nie czatował gdzieś za rogiem i aby moje kotki mogły swobodnie rozprostować łapki i pobiegać...
 Dzisiaj taka spokojna piękna niedziela, bez rąbania drewna, można by po lesie połazić z psem, ale czekałam na gości ale nie przyjechali, nie mają zwyczaju dzwonić, że na przykład plany się zmieniły albo po prostu im się nie chce. 
Myślę, że odtąd nie będę czekać, tylko postaram się realizować plany na dany dzień. Spacer po lesie jest utrudniony obecnością kotów.

Ale nazbierałam kilka ładnych gałązek świerkowych na herbatkę - inspirację stąd  Las moim domem i najlepszym przyjacielem

Ugotowałam krótko całe gałązki ( końcówki ) na początku herbatka jest raczej przejrzysta i ma miły aromat, smak ożywczy, taki powiedzmy "leśny" po jakimś czasie nawet jeśli jest odcedzona a stoi na piecu ciemnieje i nabiera koloru czerwonobrązowego i smak staje się mocniejszy jak mocniejsza herbata typu lipton ( nie znam się na gatunkach herbat )

A u Herbiness : Polskie banany spotkałam takie cosik 

Już wcześniej czytałam o zdrowotnych wartościach leszczynowych kotków ale nigdy nie próbowałam. W piątek zerwałam kilka bardziej rozwiniętych. Te najbardziej żółte są wysoko gdzie najwięcej słońca dochodzi. Spróbowałam, da się jeść, może nie koniecznie bananowe ale w smaku trochę jakby trawiaste, gdyby zanurzyć w jakimś syropie to nawet byłoby smakowite. Polałam kilkoma kropelkami miodu, zyskały na smaku. 
Mimo ich leczniczych właściwości nie decyduję się na zbieranie ( można je ususzyć i parzyć jak herbatę ) niech leszczyna wyhoduje sobie orzeszki. Zeszłego lata było bardzo sucho i większość orzeszków opadła nim zdążyły dojrzeć, widziałam kiedyś bardzo zdenerwowaną wiewiórkę gdy nie znalazła na krzewie tego co szukała...


Niech znajdzie i w tym roku, lubię te zwierzątka, nie ma ich tu zbyt wiele.

Pięknie wygląda z oddali dom na tle szarego lasu. Czerwony dach i cegła a z komina snuje się ku niebu sinawa smużka dymu. Zachęcające.
A kiedy tak patrzę przypomina się tekst z apoftegmatów czyli opowieści o pustelnikach:

Kiedyś w Sketis wydano polecenie: „Przez ten tydzień macie pościć". Otóż tak się złożyło, że do abba Mojżesza przyszli bracia z Egiptu, a on przygotował im skromny posiłek. Jego sąsiedzi zobaczyli dym i donieśli duchownym: „Oto Mojżesz przekroczył polecenie i gotował u siebie posiłek". Oni odpowiedzieli: „Pomówimy z nim, kiedy przyjdzie". I w sobotę - ponieważ znali świątobliwe życie abba Mojżesza - powiedzieli mu wobec całego ludu: „O abba Mojżeszu! przekroczyłeś przykazanie ludzkie, a zachowałeś Boże".


A zbliża się czas Wielkiego Postu...

Kotki posnęły, jutro czeka mnie nowy dzień pracy i znowu trzeba będzie rąbać drewno, dobrze, że dziś nie musiałam... bo dużo na raz już nie potrafię. Zaczepiłam ramieniem o parapet okna i bardzo rozbolało, czas rozpocząć leczenie postem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz