poniedziałek, 16 lutego 2015

Wiosna ciepła potrzebna od zaraz

Dziś już nie było szronu ani słońca tylko chmury i silny wiatr co oznacza chłód. Rankiem zabrałam się do rąbania drewna i porządkowania poddasza jako że obiecał wreszcie przyjechać kominiarz.
Koło południa, gdy zaczęłam już wątpić i obmyślać jakby tu wyrwać się do wsi na zakup karmy dla kotów, właśnie otworzyłam ostatnią puszkę, a Chudopiszcz ma dobry apetyt, nie chcę mu ograniczać jedzenia bo śpi w stodole a tam jest dość zimno - wtedy zajechał samochód pod bramę. Zatrąbił. Wysiadł jeden kominiarz, potem jeszcze dwóch. Zapewne kominiarz - senior, kominiarz - junior oraz kominiarz pomocnik.
Starszy zapytał - pani dzwoniła?
ja - tak. Czy panowie mają drabinkę bo na strychu nie ma...
Starszy (gotowy z powrotem wsiadać do samochodu) powinno być wszystko przygotowane, jak nie ma dojścia wracamy!
ja - poszukam, niech panowie obejrzą wszystko.
Przytaszczyłam jakąś drabinkę drewnianą. Młodzi byli ochotni do pracy, zanim przyniosłam drabinkę, pociągnęli się na rękach i już byli na dachu, starszy był ciągle na nie i wynajdywał stale utrudnienia.
Obejrzeli od strychu po piwnicę  - przy piecu w którym teraz palę starszy mruczał, rura zgniła, trzeba wymienić...
Potem poprosił o numer telefonu do właścicielki, ale Ola była na szkoleniu i nie odbierała. Niech do nich zadzwoni to powiedzą co trzeba zrobić i nie powiedzieli mi czy w piecu gdzie rura zgniła można palić. Nic mi nie powiedzieli, poszli.
Gdybym nie miała zaufania do panów strażaków ( pomimo że zapomnieli zamknąć otwory w piwnicy ) to bałabym się zapalić w piecu. Zapaliłam ale już tylko na dole, w kuchni i jednym pokoju.
Wiatr wieje więc pomimo palenia nie jest zbyt ciepło.
Miałam jeszcze trochę narąbać, wyprać zamoczone pranie ( ręcznie), nakarmić koty i psa - gdy zaczęły mi drżeć ręce, raczej mięśnie rąk, jakoś tak, że trudno nawet łyżkę utrzymać w dłoni. Czasem tak mi się dzieje i nie wiem dlaczego.
Nie pozostawał nic innego jak tylko położyć się na chwilę. Najmniejsza kotka Fili położyła się obok mnie, jakby mnie pilnowała.
Jednak trzeba wstać, nakarmić zwierza, ptakom sypnąć trochę na wieczór i rano.
Ktoś powie: powinno się to zbadać... skąd wezmę lekarza, który zechce wysłuchać moich opisów odczuć.
Gdy Ola przyjechała, fakt była zmęczona, niewyspana a ja często opowiadam nieco chaotycznie. Opowiadając co pani Wiesia mówiła na temat kominiarza, mówiłam jednocześnie, że jechałam z nią do ortopedy.
Ola zapytała po co do ortopedy, - bo pani doktor dała skierowanie - byłaś u lekarza? z czym? - jak to, przecież boli mnie ręka - a ja myślałam, że udajesz...
Było to powiedziane jakby mimochodem, nie wiedziałam czy to taki żart, więc też puściłam jak to mówią: "między uszami" - ale w pamięć zapadło, jak drzazga. Kiedy przypadkiem zrobię jakiś ruch, że z bólu prawie siadam na ziemi, mówię sobie: przecież tylko udaję.
Dlatego ja muszę przejść tą dietę i wyleczyć się postem, postem Daniela.
Jutro rano znowu muszę narąbać drewna a klocki są coraz bardziej sękate, bo gdy byłam przeziębiona i miałam mało siły wybierałam najbardziej proste i suche. Więc niech już przyjdzie wiosna, ciepła wiosna



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz