poniedziałek, 9 lutego 2015

Zasypało i zawiało

Rano dzień się śniegiem  rozśnieżył. Śnieżył i śnieżył... Co wyszłam by zmieść ze schodów za chwilę było to samo. Co chwilę wychodziłam by dosypać słonecznika ptakom, bo karmnik mały a ptactwa było więcej niż zwykle bo pewnie i te co sobie zwykle w polu radzą przyleciały na dokarmienie się.
Las tak wyglądał:


Zdjęcie wprawdzie zrobione rok temu ale naprawdę tyle śniegu napadało, nawet sarnę Asia widziała. Widziała też jak Łatek zwany też Łajdakiewiczem wynosił z obory, gdzie jest jego sypialnia i jadalnia, po kilka chrupek suchej kamy i zagrzebywał nosem w śniegu.
A to kombinator! Powiedziałam wczoraj,że nie dostanie nic lepszego jak tego nie zje... Wieczorem i tak dostaje kaszę z kawałkami mięska, które szwagier mi dostarczył.
Pod koniec dnia śnieg przechodził w deszcz i zrobiło się mokrawo, nieprzyjemnie. Mimo to obrządek wieczorny musi się odbyć, czyli dosypywanie słonecznika do karmika, w drugim miejscu dosypywanie pszenicy, któr zjadają głównie wróble i dzwońce. Nakarmienie psa, poklepanie go, przekonanie, że jest bardzo dobrym psem i że jutro pójdziemy na spacer... Potem zajrzeć do stodoły uzupełnić miskę Chudopiszcza. Koty w tym czasie podglądają co robię i czy czasem gdzieś nie idę. Jeszcze drewno na wieczór i rano i można zdjąć kalosze oraz kurtkę i czapkę uszatkę... dołożyć do pieca i usiąść na chwilę poczytać, posłuchać:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz