czwartek, 29 stycznia 2015

Warka odeszła za tęczowy mostek

Warka, nasza dzielna,stara już, psina


odeszła. Zapewne długo trwała choroba, lecz nie została dostrzeżona.
Ostatnio ciągle za mną chodziła, popiskiwała, łasiła się... Wszystko wskazywało na to, że jest szczenna. Ostatnio straciła apetyt, ale to ponoć zdarza się szczennym psinom. Tak ze dwa dni temu nawet nie poszła za nami gdy odprowadzałam Asię, pomyślałam, że może jej zimno. Psy śpią pod schodkami na strych z sianem. Dosypałam siana, zatkałam okienko, w którym okazało się, że wypadła szyba.
Wczoraj rano pojechałam do lekarza, nie spostrzegłam nic nadzwyczajnego w zachowaniu psów. To stare pieski, czasem dłużej rano spały po nocnym stróżowaniu.
Dopiero koło południa gdy rąbałam drewno Warka przyszła do mnie do szopy i zauważyłam, że nie wie którędy wyjść. Szła prosto przed siebie - na klocki drewna... Wyprowadziłam ją, nie mogła trafić do wiadra z wodą... Nie reagowała na moje wołanie... Byłam w rozterce - widać, że coś się dzieje, że potrzebny jest weterynarz a ja jestem sama i bez pieniędzy...
W końcu się odważyłam i powiedziałam weterynarzowi jaka jest sytuacja i że ja nie mam czym zapłacić.  Przyjechał, zbadał, dał zastrzyk rozkurczowy. 
Musiałam ją pilnować, żeby gdzieś nie poszła, w końcu zamknęłam im drzwi wyjściowe. Wodę miały w środku. Gdy rano zajrzałam rower był przewrócony a Warka za belkami nie mogła się wydostać, stale szła tylko do przodu. Trzeba było belki odsuwać. Był taki moment, że otworzyłam bramę dla weterynarza, wydawało mi się, że Warka przysnęła więc poszłam do domu dołożyć do pieca i napić się coś gorącego bo od wczoraj boli mnie gardło. Przychodzę a psa nie ma, nie ma też na podwórku!
Wołam do Łatka: "gdzie Warka" biedak siedział skołowany na środku. Bardzo chciał jak zwykle pójść na spacer do lasu...
Spostrzegłam ją za bramą. Przywlokłam z powrotem. Przyjechało dwóch weterynarzy. Zrobili usg - stwierdzili ropomacicze, prawdopodobnie płód już nie żył - zatrucie organizmu. Miałam do wyboru albo natychmiastowa operacja albo uśpienie. Ze względu na wiek i stan zdrowia aktualny dawali 30% szans powodzenia.
Chwila była bardzo trudna, samotność niesamowicie gorzka, zdecydowałam uśpić ją. 
Warka z córeczką:


To zdjęcie lubię najbardziej. Warka i jej synkowie: roczny Łynio ( Łysek ) oraz półroczny Bombuś - na posterunku. Oni dwaj też zginęli w leśnych ostępach. Może teraz się spotkali...


Łatek został sam. Wychodziłam z domu co jakiś czas by go pogłaskać


Przykro mi Łatuś dobry piesku...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz